W dzisiejszym wpisie zrecenzuję wam swój pierwszy box kosmetyczny, który otrzymałam w ramach kampanii blogerskiej ze sklepu z koreańskimi rzeczami Yesstyle.
Od razu mówię, że do samej inicjatywy pudełek z nieznaną zawartością podchodzę bardzo niechętnie. Nie lubię kupować w ciemno, a zazwyczaj nie ma tam szczególnie wiele interesujących mnie produktów. Z reguły jest tak, że mamy jedną, góra dwie perełki, a reszta to tylko takie zapychacze. Właśnie dlatego na moim blogu, nie pojawił się jeszcze żaden wpis z tej serii, pomimo tego że cieszą się one ogromną popularnością.
W przypadku pudełka z Yesstyle, sytuacja była o tyle komfortowa, że wiedziałam już jakie dokładnie kosmetyki będą się w nim znajdować, a jedyna rzecz która była losowa to kolory niektórych z nich. Tak więc, nie przedłużając - poniżej przedstawiam wam produkty, które znalazły się w beauty boxie wraz z ich recenzjami.
Berrisom, Oops Tint Cheek Cushion
Berrisom Oops Tint Cheek Cushion to lekki róż w płynie z wbudowanym aplikatorem typu cushion, który zapewnia idealnie równomierne wykończenie. Produkt zawiera aż 15 ekstraktów z kwiatów i ziół dzięki czemu dodatkowo pielęgnuje skórę. Kosmetyk dostępny w dwóch wersjach kolorystycznych - sugar pink oraz cream peach.
Sposób aplikacji:
Delikatnie naciśnij tubkę, tak aby emulsja pojawił się cushionie. Następnie dociśnij go do policzków i rozprowadź produkt za pomocą palców, zacierając granicę pomiędzy nim, a skórą.
Po raz pierwszy miałam styczność z produktem tego typu, dlatego byłam bardzo ciekawa jego działania, tym bardziej że tinty tej samej marki sprawdziły się u mnie znakomicie. Róż zamknięty jest w uroczej, różowej, miękkiej tubce o pojemności 20 ml, która zamykana jest na zakrętkę. Po jej zdjęciu ukazuje nam się cushion, który jest bardzo aksamitny i przyjemny w dotyku.
Emulsja ma jasnoróżowy kolor i jej tekstura jest raczej lekka oraz kremowa. Zapach jest słabo wyczuwalny i odrobinę pudrowy.
Jeśli chodzi o aplikację produktu, to wydaje mi się że jest mało higieniczna ponieważ mimo wszystko róż nakładamy dopiero na krem bb. Nie chcąc zabrudzić cushiona, róż aplikowałam najpierw na palce, a dopiero potem na policzki. Produkt bez problemu rozprowadzał się równomiernie, łatwo blendował i wyglądał bardzo naturalnie, dodając twarzy witalności i blasku. Absolutnie nie był ciężki czy wyczuwalny. Trwałość także jest całkiem niezła - dopiero pod wieczór, kosmetyk stawał się mniej widoczny. Można go nabyć tutaj za niecałe 10$ (ok. 40 zł).
Etude House, Precious Mineral BB Cream Cover And Bright Fit
Etude House Precious Mineral BB Cream Cover And Bright Fit SPF30/PA++ to krem BB, który dzięki podwójnej warstwie krycia idealnie wyrównuje koloryt oraz maskuje wszelkie niedoskonałości. W składzie zawiera perłowe drobinki, które dodają cerze blasku i zapewniają efekt dewy look. Posiada wysoki filtr SPF, który skutecznie ochroni przed słońcem, a także szereg właściwości pielęgnacyjnych - idealnie nawilży cerę oraz wykazuje działanie przeciwzmarszczkowe.
Skład:
Water, Titanium Dioxide (CI 77891), Phenyl Trimethicone, Cyclopentasiloxane, Dipropylene Glycol, Hydrogenated Polydecene, Butylene Glycol, Butylene Glycol Dicaprylate/Dicaprate, Cyclohexasiloxane, Niacinamide, Sodium Chloride, Cetyl PEG/PPG-10/1 Dimethicone, Lauryl PEG-9 Polydimethylsiloxyethyl Dimethicone, Zinc Oxide (CI 77947), Sodium Hyaluronate, Bis-Diglyceryl Polyacyladipate-2, Talc, Pearl Extract, Nelumbo Nucifera Flower Extract, Cinnamomum Zeylanicum Bark Extract, Pelargonium Graveolens Extract, Sanguisorba Officinalis Root Extract, Uncaria Gambir Extract, Nelumbium Speciosum Flower Extract, Rose Extract, Narcissus Pseudo-Narcissus (Daffodil) Flower Extract, Freesia Refracta Extract, Iris Versicolor Extract, Jasminum Officinale (Jasmine) Extract, Lilium Tigrinum Extract, Leontopodium Alpinum Extract, Ethylhexyl Palmitate, Sorbitan Isostearate, Disteardimonium Hectorite, Polyglyceryl-4 Isostearate, Dimethicone, Cetyl Dimethicone, Hexyl Laurate, Beeswax, Sorbitan Olivate, Quaternium-90 Bentonite, Tocopheryl Acetate, Triethoxycaprylylsilane, Triethyl Citrate, Hydrogen Dimethicone, Adenosine, Propylene Carbonate, Disodium EDTA, Phenoxyethanol, Caprylyl Glycol, Ethylhexylglycerin, 1,2-Hexanediol, Iron Oxides (CI 77491), Iron Oxides (CI 77492), Iron Oxides (CI 77499), Fragrance.
Kolor tego kremu dobierany był zupełnie losowo i kiedy czekałam na przesyłkę, modliłam się żebym tylko nie dostała honey beige - na szczęście trafił mi się odcień natural beige ale przyznam wam szczerze, że kiedy go otwarłam to kolor wydawał się tak ciemny, że sądziłam że to jednak ten nieszczęsny, najciemniejszy odcień. Jak się jednak okazało, kolor jest trafiony w dziesiątkę - wygląda bardzo naturalnie i nie odcina się od szyi. Oceniałbym go tak na coś pomiędzy 22~23, więc jest idealny dla osób z lekką, letnią opalenizną.
Krem zamknięty jest w miękkiej tubce o pojemności 35 g, która zamykana jest na zakrętkę. Aplikator jest bardzo wąski dlatego bez problemu można nabrać potrzebną ilość produktu.
Konsystencja jest kremowa, dosyć ciężka i tępa, nietłusta w żywym, beżowym kolorze. Zapach pudrowy i mało wyczuwalny. Dosyć dziwnie rozprowadza się na twarzy i potrzebna jest spora ilość do jej dokładnego pokrycia. Mimo tego, jak na krem bb przystało, kosmetyk jest raczej wydajny i za szybko go nie zużyję.
Produkt ma całkiem niezłe krycie - oceniłabym je na dobre w kierunku bardzo dobrego. Bez problemu ukryje wszelkie mniejsze niedoskonałości, rozszerzone pory czy linie mimiczne nie tworząc przy tym efektu maski. Wykończenie jest półmatowe, delikatnie błyszczące. Krem nie daje całkowicie mokrego efektu, ale mimo wszystko muszę użyć pudru w strefie T.
Po kilku godzinach zaczyna wchodzić w pory i wszelkie zagłębienia, a twarz okropnie się świeci.
Oprócz tego zauważyłam, że krem zapycha mi cerę i przez to pojawia się większa ilość wyprysków. Nie jest to najgorszy produkt, ale mam wrażenie że raczej nie jest dedykowany dla cery tłustej i mieszanej, i o wiele lepiej sprawdzi się u dziewczyn ze skórą suchą oraz normalną. Krem można zakupić tutaj w cenie ok. 12$ (50 zł).
Laneige, Lip Sleeping Mask
Laneige Lip Sleeping Mask to całonocna maska odżywcza na usta, która pomaga rozpuścić martwe komórki naskórka podczas snu, dzięki czemu stają się one idealnie gładkie i jędrne. W składzie znajduje się wiele dobroczynnych substancji, w tym Berry Mix Complex, zawierający sporą dawkę witaminy C, która wykazuje działanie złuszczające, a także antyoksydanty i kwas hialuronowy wspomagający wchłanianie wilgoci przez skórę.
Skład:
Diisostearyl Malate, Hydrogenated Polyisobutene, Phytosteryl/Isostearyl/Cetyl/Stearyl/Behenyl Dimer Dilinoleate, Hydrogenated Poly(C6-14 Olefin), Polybutene, Microcrystalline Wax, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Synthetic Wax, Euphorbia Cerifera (Candelilla) Wax, Sucrose Tetrastearate Triacetate, Butylene/Ethylene/Styrene Copolymer, Ethylene/Propylene/Styrene Copolymer, Astrocaryum Murumuru Seed Butter, Dimethicone, Polyglyceryl-2 Diisostearate, Dehydroacetic Acid, Methicone, Copernicia Cerifera (Carnauba) Wax, Polyglyceryl-2 Triisostearate, Polyhydroxystearic Acid, Water, Potassium Alginate, Glycerin, Propanediol, Alcohol, Chenopodium Quinoa Seed Extract, Vaccinium Angustifolium (Blueberry) Fruit Extract, Coffea Arabica (Coffee) Seed Extract, Lycium Chinense Fruit Extract, Sapindus Mukurossi Fruit Extract, Vaccinium Macrocarpon (Cranberry) Fruit Extract, Fragaria Chiloensis (Strawberry) Fruit Extract, Rubus Idaeus (Raspberry) Fruit Extract, Rubus Chamaemorus Seed Extract, Magnesium Sulfate, Calcium Chloride, Sodium Hyaluronate, Beta-Glucan, Manganese Sulfate, Zinc Sulfate, Ascorbyl Glucoside, Fragrance+/-CI 15850, CI 15850:1, CI 45410:1, CI 45380:2, CI 45380, CI 45410, CI 17200, CI 12085, CI 19140, CI 15985, CI 47005, CI 42090, Titanium Dioxide, CI 77499, CI 77491, Mica.
Przyznam szczerze, że to właśnie tym produktem byłam najbardziej zainteresowana. Maska ma wiele pozytywnych recenzji, a moje usta są często suche i spierzchnięte, dlatego wydawała się idealnym wyborem.
Opakowanie jest obłędne - ma piękny różowy kolor z przejściem od ciemniejszego odcienia do jaśniejszego. Jest z plastiku i ma pojemność 20 g, otwierane jest na zakrętkę. Pod nią znajduje się jeszcze wieczko zabezpieczające, które w mojej opinii jest zbędne ponieważ produkt i tak ma na tyle gęstą i stałą konsystencję, że raczej by się nie rozlał.
Tekstura maski jest zbita i kremowa w cukierkowo różowym kolorze. Zapach jest słodki i przyjemny, przypomina trochę gumę owocową orbit, tylko bez tej charakterystycznej miętowej nuty.
Do nakładanie produktu dołączona jest malutka szpatułka, znajdująca się w eleganckim etui. Końcówka jest gumowa, wysokiej jakości i bardzo fajnie aplikuje się nią produkt na usta. Pod wpływem ich ciepła maska przyjmuje bardziej płynną konsystencję i łatwo się rozprowadza. W zasadzie mogłabym to przyrównać do aplikacji błyszczyku.
Pozostawia po sobie mocno wyczuwalną, lepką warstwę która na początku mnie drażniła bo to trochę tak jakbym zasypiała z pełnym makijażem ust. Mimo wszystko gdy zobaczyłam efekty kolejnego dnia, to ta niewielka niedogodność odeszła w niepamięć - usta rzeczywiście były idealnie gładkie, i nie było żadnego śladu po suchych skórach, z którymi mam spory problem praktycznie od zawsze. Dodatkowo wargi były świetnie nawilżone i napięte - tinty z Berrisoma od razu lepiej się na nich prezentowały. Maskę można zakupić tutaj w cenie 16$ (ok. 55 zł).
TOSOWOONG, Blackhead And Sebum Out Nose Pack 8pcs
TOSOWOONG Blackhead & Sebum Out Nose Pack to czarne plasterki na nos typu peel off, które wykonane są z węgla aktywnego, popiołu, alatoniny, ekstraktu z lukrecji oraz glinki wulkanicznej. Pomagają one dogłębnie oczyścić pory, pozbyć się zaskórników oraz nadmiaru sebum.
Plasterek należy nałożyć na oczyszczony, wilgotny nos. Po mniej więcej 10~15 minutach, gdy będzie już suchy, powoli zdjąć.
Od razu zaznaczam, że uwielbiam takie plasterki na nos ponieważ świetnie odblokowują pory, jednak nie należy się raczej po nich spodziewać że w magiczny sposób usuną nam nieodwracalnie wszystkie czarne zaskórniki. Traktuję je jako część rytuału pielęgnacyjnego i przygotowanie skóry do dalszej obróbki, a nie zabieg sam w sobie.
Płatki mają charakterystyczny, węglowy zapach który jest raczej mało przyjemny, ale też nie drażniący. W opakowaniu znajduje się osiem sztuk. Na nos należy nakładać je czarną stroną obróconą w kierunku skóry. Bardzo ważnym jest aby była ona równomiernie zwilżona wodą, ponieważ w przeciwnym wypadku plasterek nie przyklei się równomiernie i efekt będzie mizerny.
Po jego zdjęciu skóra na nosie rzeczywiście była ładnie oczyszczona - niektóre zaskórniki wyszły całkowicie, inne zostały jedynie delikatne rozjaśnione, jednak mnie efekt bardzo zadowala. Następnym krokiem, który zawsze wykonuję po tego typu produktach, jest intensywny peeling, który usunie pozostałości, ale o tym napiszę wam kiedyś w osobnym wpisie. Plasterki są bardzo tanie - kosztują niecałe 3$ czyli ok. 10 zł i można nabyć je tutaj.
Etude House, Color My Brows Max #02 Light Brown
Jest to maskara do brwi, pełniąca jednocześnie role tintu. Jasno brązowy kolor subtelnie rozjaśni brwi, dodając delikatności spojrzeniu oraz blasku oczom. Konsystencja jest lekka i nieklejąca - utrzymuje brwi w idealnym stanie przez cały dzień. Dostępna jest w kilku odcieniach: rich brown, natural brown, light brown, red brown oraz blondie brown.
Skład:
LIGHT BROWN - WATER, TALC, METHYL TRIMETHICONE, CYCLOPENTASILOXANE, TRIMETHYLSILOXYSILICATE, ACRYLATES/STEARYL ACRYLATE/DIMETHICONE METHACRYLATE COPOLYMER, PEG-10 DIMETHICONE, VINYL DIMETHICONE/METHICONE SILSESQUIOXANE CROSSPOLYMER, BUTYLENE GLYCOL, DISTEARDIMONIUM HECTORITE, LAURYL PEG-9 POLYDIMETHYLSILOXYETHYL DIMETHICONE, SODIUM CHLORIDE, PHENOXYETHANOL, DISODIUMEDTA, TRIETHOXYCAPRYLYLSILANE, [+/- (MAY CONTAIN) IRON OXIDES (CI 77499, CI 77492, CI 77491), BLACK 2 (CI77266), MICA, TITANIUM DIOXIDE]
Jeśli chodzi o moje zdanie to ten produkt, to po prostu niewypał - nic dodać, nic ująć. Opakowanie wygląda jak od normalnej maskary, podobnie jak szczoteczka. Kolor jest okropny - nikt nie ma włosów, w takim kolorze więc to nie ma prawa wyglądać naturalnie.
Aplikacja jest mega trudna. Bardzo ciężko nie wyjechać poza kontury brwi i nałożyć produkt równomiernie na same włoski. Pomijając zabawny kolor, wykończenie wcale nie jest lepsze. Włoski są posklejane i nadmiernie obciążone. Do tego podczas zmywania bardzo wiele ich wypada! Jest to pierwszy, azjatycki produkt, który dostanie ode mnie tak niską ocenę. Jeżeli mimo wszystko jesteście zainteresowane jego kupnem to maskarę można nabyć tutaj za 10$ (ok.40 zł)
MACQUEEN, Creamy Lip Tint #01 Light Pink
Jest to tint, w jasnoróżowym kolorze, który nada ustom żywego, soczystego koloru, oraz dodatkowo je nawilży. Aplikator w kształcie gąbki pozwala na dokładną aplikację produktu. Kosmetyk dostępny jest w siedmiu różnych kolorach.
Produkt ten wydawał mi się bardzo ciekawym, dlatego miałam w stosunku do niego duże oczekiwania. Opakowanie jest szklane, więc trzeba być ostrożnym, aby się nie strzaskało. Pojemność to 10 ml, a kosmetyk jest otwierany na zakrętkę. Aplikator to zwykła gąbeczka, jednak jest dosyć spora i mało precyzyjna. Przede wszystkim nabiera zbyt dużo produktu, przez co ciężko nakłada się go na usta.
Tint ma kremową konsystencję i niestety po nałożeniu podkreśla wszelkie zagłębienia czy suche skórki oraz jest bardzo wyczuwalny - pozostawia niekomfortową warstwę. Wykończenie jest błyszczące, przypomina mi bardziej błyszczyk niż tint.
Mimo wszystko, kiedy usunę nadmiar produktu wacikiem to wygląda całkiem ładnie - wtedy wykończenie zmienia się na pudrowe i w pełni matowe, czyli dokładnie takie jakie lubię. Kolor również wygląda lepiej - nie jest już tandetnie różowy, a bardziej delikatny i subtelny. Utrzymuje się on na ustach przez kilka godzin albo do momentu, gdy czegoś nie zjemy.
Gdyby nie fakt, że tint przez cały czas jest wyczuwalny, a warstwa którą pozostawia nie była tak niekomfortowa to mógłby być naprawdę ciekawym kosmetykiem. Można zakupić go tutaj, za 6$ (ok. 20 zł).
Berrisom Oops My Lip Tint #Vivid Scarlet
O pomadkach z Berrisoma pisałam wam już kilka tygodni temu, więc nie będę się na ten temat rozwodzić. Moja opinia od tamtego czasu nie zmieniła się i nadal uważam, że są to jedne z lepszych produktów do ust ponieważ dają przepiękne wykończenie i mają wspaniałe kolory.
Wersja jaka znalazła się w pudełku to vivid scarlet, czyli ciemny pomarańcz. Wspomnę jedynie, że są to tinty do ust typu peel off - innymi słowy, nakłada się je na usta i po kilkunastu minutach zrywa zaschniętą warstewkę. Kolor utrzymuje się o wiele dłużej niż w przypadku zwykłych tintów. Można nabyć je tutaj na sztuki, w cenie 5,50$ (ok. 25).
Beauty People 10 Seconds Auto Pencil Eyeliner #Diamond Burgundy
Jest to odkręcany, dwustronny eyeliner, który z jednej strony ma kredkę, a z drugiej temperówkę. Kolor jest dobrze napigmentowany, wodoodporny, odporny na rozmazywanie oraz zasycha w ciągu 10 sekund od momentu aplikacji. Eyeliner dostępny jest w ośmiu kolorach.
Kolor, który przypadł mi w udziale to ładny burgund - mam zielone oczy, więc świetnie do nich pasuje. Początkowo obawiałam się jak to będzie z ostrzeniem kredki, jednak potem dopiero doczytałam że po drugiej stronie ukryta jest temperówka.
Kredka jest stosunkowo miękka i dosyć trudno narysować za jej pomocą cienką kreskę. Poza tym wydaje mi się, że zasycha ponad 10 sekund ponieważ podczas wykonywania makijażu bez problemu można ją rozmazać. Jest to oczywiście na plus bo można wprowadzić jeszcze niezbędne poprawki.
Kolor jest intensywny i ma w sobie brokatowe drobinki, ale są one widoczne jedynie pod mocniejsze światło. Mniej więcej co 3~4 użycia muszę ją odkręcać o kilka milimetrów, więc wnioskuję że wystarczy na naprawdę długi okres czasu. Kredkę można zakupić tutaj za 5$ (ok.20 zł).
Tony Moly I'm Real Mask Sheet #Broccoli
Jest to maska wykonana z potrójnej warstwy materiału, dzięki czemu przylega ściśle do skóry dostarczając jej w ten sposób dużą dawkę wilgoci, nawilżenia oraz składników odżywczych. Pozostawia skórę miękką i gładką po każdorazowym zastosowaniu. Maska występuje w wielu różnych wariantach - wersja brokułowa dostarcza skórze witalności. Esencja, którą są nasączone szybko się wchłania i pomaga poprawić ogólny stan skóry. Dla uzyskania najlepszych efektów, maskę należy aplikować na oczyszczona i osuszoną skórę twarzy na okres 20~30 minut, a następnie wklepać pozostałości esencji.
Skład:
Water, Glycerin, Butylene Glycol, Peg/ppg-17/6 Copolymer, Panthenol, Peg-60 Hydrogenated Castor Oil, Chlorphenesin, Xantham Gum, Phenoxyethanol, Phenyl Trimethicone, Brassica Oleracea Italica (broccoli) Extract, Carbomer, 1,2-hexanediol, Propanediol, Tromethamine, Brassica Oleracea Capitata (cabbage) Leaf Extract, Olea Europaea (olive) Leaf Extract, Dipotassium Glycyrrhizate, Caprylyl Glycol, Illicium Verum (anise) Fruit Extract, Allantoin, Disodium Edta, Fragrance, Ascorbic Acid.
Maska zamknięta jest w zielonym opakowaniu z motywem tytułowego brokułu. Zrobiona jest z dosyć grubego materiału, jednak nieźle przylega do skóry i się nie odkleja w trakcie noszenia.
Nasączona jest dobroczynną esencją, jednak nie jest jej tak dużo jak w innych produktach tego typu. Powiedziałabym, że ilość jest taka w sam raz ponieważ maski, które są zbyt mocno nasączone mają skłonność do kapania, a tego nie lubię. Maska ma raczej delikatny i ledwo wyczuwalny zapach. Nie jest w żaden sposób drażniący.
Niektóre maski w płachcie są zabezpieczone dodatkowo folią ochronną, zazwyczaj w białym kolorze - tutaj tego nie ma. Maska jest po prostu złożona w opakowaniu i po jej rozłożeniu można od razu nakładać ją na twarz.
Po upłynięciu wyznaczonego czasu, maska nadal była wilgotna i nie czułam żeby stała się jakoś szczególnie bardziej sucha niż na początku. Po jej zdjęciu skóra nabrała ładnego kolorytu, była nawilżona, miękka i delikatnie rozjaśniona. Maska pozostawia po sobie wyczuwalną, lepką warstwę ale na szczęście, kolejnego dnia nie miałam wysypu dodatkowych wyprysków.
Maskę można zakupić tutaj za 3,50 USD, czyli ok. 10 zł.
Etude House, Collagen Eye Patch
Są to płatki pod oczy, które nasączone są kolagenem, dzięki czemu głęboko nawilżają skórę oraz zapobiegają jej przesuszeniu. Płatki należy nałożyć na oczyszczoną, osuszoną skórę i pozostawić na 15~20 minut. Po tym czasie zdjąć i wklepać pozostałości esencji.
Skład:
WATER, BUTYLENE GLYCOL, GLYCERIN, PEG-75, PEG/PPG-17/6 COPOLYMER, ALCOHOL, HYDROLYZED COLLAGEN, CITRUS PARADISI (GRAPEFRUIT) FRUIT EXTRACT, XANTHAN GUM, PEG-60 HYDROGENATED CASTOR OIL, CARBOMER, TRIETHANOLAMINE, DISODIUM EDTA, CAMELLIA SINENSIS LEAF EXTRACT, SODIUM HYALURONATE, TOCOPHEROL, RETINOL, POLYSORBATE 20, PHENOXYETHANOL, FRAGRANCE.
Innymi słowy, jest to coś takiego jak sheet mask tylko, że pod oczy. W opakowaniu znajduje się jeden zestaw, czyli dwa płatki wykonane z cienkiego materiału.
Po otwarciu saszetki moim oczom ukazało się opakowanie z przeźroczystego plastiku, w którym było miejsce na płatki. Były one na sobie, więc po otwarciu plastiku, i wyjęciu ich musiałam je rozdzielić. Przyznam, że nie było to szczególnie proste zadanie ponieważ materiał, z którego zostały wykonane jest naprawdę bardzo cieniutki. Dodatkowo w opakowaniu znajduje się tak dużo esencji, że wszystko mi ciekło po rękach co znacznie utrudniało cały zabieg.
Kiedy już się uporałam z ich rozdzieleniem, nałożyłam je na oczyszczoną skórę pod oczami. Oczywiście jeszcze trochę esencji ściekało, ale wklepałam ją w policzki i po kilku minutach sytuacja się unormowała.
Esencja jest przeźroczysta oraz bardzo gęsta i ma mocno wyczuwalny, dosyć przyjemny zapach. Jednak biorąc pod uwagę, że to Etude House to podejrzewam, że nie jest on naturalny, a sztuczny.
Po ich zdjęciu skóra pod oczami była świetnie nawilżona, odżywiona oraz delikatnie rozjaśniona. Spojrzenia nabrało blasku. Pozostawiły one po sobie delikatnie lepką warstewkę, jednak nie spowodowała ona wysypu czy zapychania się cery.
Płatki można zakupić tutaj za 3,50 USD, czyli około 15 zł.
Podsumowanie
Reasumując, pomimo tego że w boxie znalazło się kilka bubli to ogólnie jestem z niego zadowolona i większość kosmetyków jeszcze przez jakiś czas będzie mi służyć. Jeśli chodzi o składy, to w miejscach gdzie nie są wypisane, nie potrafiłam po prostu ich nigdzie znaleźć, a na opakowaniach są w języku koreańskim.
Co do samego sklepu - Yesstyle to miejsce, które znane jest przede wszystkim z dobrej jakości azjatyckich ubrań produkcji wschodnich producentów takich jak Donnae, Dolly Club czy QZ Lady. Oczywiście nie muszę chyba wspominać, że nie jest to ta sama jakość, co w chińskich sklepach?
Asortyment jest bardzo różnorodny i oprócz ciuchów można jeszcze znaleźć oczywiście kosmetyki, gadżety do domu, biżuterię i wiele innych typowo azjatyckich przedmiotów.
Ceny są bardzo różne - od kilkunastu dolarów do nawet kilkuset. Wysyłka na cały świat - do zamówień od 35 USD darmowa, a poniżej tylko 4,99.
Co sądzicie o tym pudełku? Podobało się wam ? A może, któryś z kosmetyków szczególnie wpadł wam w oko?
Ciekawy box, przyznam, że róż i maseczka na usta mnie zainteresowały. Chyba muszę przejrzeć yesstyle może mają tam mój wymarzony cushion w przystępnej cenie :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że znajdzie to czego szukasz :)
UsuńJuż znalazłam tam ubrania na siebie i z tego co czytałam to akurat na mój wymiar będą idealnie, ale to dopiero po wypłacie za miesiąc pewnie zacznę ogarniać :D
UsuńSzkoda ,że tego boxa nie można kupić jako jedną całość bo wygląda zachęcająco. Poklikałam sobie, widzę że płatki pod oczy już są tańsze :-) Zdziwiona również jestem że sprzedają kosmetyki europejskie ;-)
OdpowiedzUsuńTo była taka akcja dla blogerek i niestety nie można go zakupić :(
UsuńCo do promocji to się nie dziwię - Yesstyle bardzo często je wprowadza i można upolować coś dużo taniej ^-^
A o kosmetykach europejskich w asortymencie nie miałam nawet pojęcia xD
Podobają mi się maski, zwłaszcza na usta i róż :) Szkoda, że takie fajne kosmetyki są tak mało u nas dostępne :(
OdpowiedzUsuńMoże jakby były u nas zbyt łatwo dostępne to przestałyby być tak egzotyczne i inne :D
UsuńA tak na poważnie, podejrzewam że wkrótce się to zmieni ponieważ na nasz rynek wchodzi coraz to więcej koreańskich marek.
Ahh, zakochałam się w tym różu, ma przepiękne opakowanie <3 Krem BB i brokułową maskę również z chęcią bym przygarnęła! Ogółem według mnie świetny box, chyba właśnie dlatego, że na co dzień nie mamy dostępu do większości kosmetyków.
OdpowiedzUsuńBuziaki,
mój blog
Jeżeli to Twoje zdjęcie jest tam po prawej - to jesteś naprawdę piękna! Bardziej urzekło mnie to zdjęcie, niż pudełko. :)
OdpowiedzUsuńMÓJ BLOG
To nie jest moje zdjęcie - pochodzi z sieci. Jest to prawdopodobnie jakaś koreańska modelka.
UsuńNo i to jest bardzo ciekawy box! Wszystko jest urocze i wiele z tych kosmetyków chętnie byśmy wypróbowały :)
OdpowiedzUsuńPrzetestowałabym wszystkie! Szczególnie tint od Berrisom i maskę na usta... są takie suche :(
OdpowiedzUsuńSuper post, z resztą, jak zwykle!
// glowa-w-japonii.blogspot.com
aaaaaaaa ja mam ochotę na wszystko!
OdpowiedzUsuńooooo box jak wielkie i ogromne marzenie ;)!!!
OdpowiedzUsuńdokładnie każdy by takie chciał:D
UsuńBardzo zaciekawiła mnie ta maska,bo też mam spory problem z ustami, szczególnie w okresie jesienno zimowym. Obecnie nawet pojawił się niechciany zajad :( Poszukuję też czegoś na nos ,a le nie wiem czy akurat te plastry by mnie zadowoliły . Bardzo mnie ciekawi jak można zamówić taki obx, o ja nigdy nie zamawiałam niczego zza granicy :)
OdpowiedzUsuńMaksa jest genialna - cały czas jej używam :P
UsuńCo do plastrów to nie są jakoś szczególnie drogie, a ładnie przygotowują skórę do dalszych zabiegów ;) Ale raczej nie ma się co nastawiać że usuną nam wszystkie zaskórniki.
Niestety, samego boxa nie da się kupić ponieważ to była tylko taka kampania. Ale jesteś blogerką, więc możesz dołączyć do akcji! Napisz do mnie maila, to podeślę Ci link ;)
Wow, ileż rzeczy jest w tym boxie! Maska na usta Laneige wygląda cudownie, zresztą Laneige ma same świetne produkty. Co do tuszu do brwi to zawsze mnie dziwiło, kto tego używa? Przecież tego zupełnie nie idzie nałożyć, a kolor wygląda... cóż, jak kupa XD. Róż ma super słodkie opakowanie, ale wygląda strasznie blado. To chyba niestety ogólny problem koreańskich kosmetyków, słaba pigmentacja, ale skoro Koreanki tak lubią to nie ma, co się czepiać.
OdpowiedzUsuńMaski w płachcie i płatki pod oczy kocham i te, i wszystkie inne! Bardzo profesjonalna recenzja.
Pozdrawiam!
Hahaha, świetnie to ujęłaś - takie też było moje pierwsze skojarzenie odnośnie tego koloru gdy nałożyłam go na brwi :D
UsuńDla mnie róż jest idealny ponieważ daje taki bardzo naturalny efekt lekko zarumienionej skóry i się za bardzo nie odcina ;)
Dziękuję za miłe słowa,
buziaki ! <3
taka maseczka na moje usta bardzo by się przydała :) Piękne i żywe kolory każdego produktu! Myślę, że są godne uwagi.
OdpowiedzUsuńxclaudia-wojcik.blogspot.com
i wypróbowania;D
UsuńOo, fajnie byłoby wypróbować te koreańskie kosmetyki, szczególnie, że na raz dostaje się ich kilka. Bardzo mi się spodobała maska na nos i róż do policzków. No i oczywiście tint peel off. :)
OdpowiedzUsuńNawet przesyłka nie jest taka droga jak się spodziewałam. Będę teraz polowa na jakieś promocje ;)
Na Yesstyle pojawiają się bardzo często i niespodziewanie, więc warto obserwować ich profile! :)
UsuńAzjatyckiiii boooox!
OdpowiedzUsuńjeeee;D
UsuńStrasznie ciekawa jestem tej całonocnej maseczki na usta, sama zmagam się z ich suchością i taka kuracja by mi się przydała. :)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie to chyba najlepszy kosmetyk z tego boxa :)
UsuńPisała o niej również http://okiemjustyny.blogspot.com/ i z tego co pamiętam to bardzo zachwalała :))
This box is just wonderful! I love your blog!
OdpowiedzUsuńWould you like to follow each other? Follow me on Blog and Google+ and I'll follow you back!
www.recklessdiary.ru
nie miałam okazji wypróbować żadnego z tych produktów, ale może kiedyś spróbuje czegoś z tych do ust
OdpowiedzUsuń/MAGSAILE/
W Korei można trafić na różne cuda, więc nawet jakoś szczególnie mnie to nie dziwi :P
OdpowiedzUsuńBardzo fajne produkty ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ♥ #Smile
Nasz blog - klik
same cudeńka;)
UsuńWidze dla siebie sporo interesujących kosmetyków :)
OdpowiedzUsuńJeśli możesz kliknij w linki TUTAJ, dzięki :*
Całe pudełko cudne i produkty takie urocze :)
OdpowiedzUsuńhttp://luksusowezycie.pl/
Nie znam tych kosmetyków ,warto było o nich poczytać.Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCiekawy zestaw. Zainteresowały mnie płatki pod oczy.
OdpowiedzUsuńJak dla mnie to są same nowości.
OdpowiedzUsuńChciałabym dostać taką paczuchę :)
OdpowiedzUsuńdawaj nowy post :D
OdpowiedzUsuńJuż niedługo się pojawi :P
Usuńczekam:)
UsuńAleż fajne kosmetyki! Też chcę takiego boxa! ^^
OdpowiedzUsuńAle wspaniałości! :) Świetny jest ten box :)
OdpowiedzUsuńbardzo ciekawe kosmetyki, chętnie bym je przetestowała :)
OdpowiedzUsuńKosmetyki są oryginalne czy jest ryzyko, że to podróbki? Zbieram się do zakupu, a nigdzie nie mogę znaleźć opini na ten temat :(
OdpowiedzUsuńKosmetyki są raczej oryginalne - sklep Yesstyle jest na rynku już od paru dobrych lat i ma wiele pozytywnych komentarzy i fanów na Facebooku :)
UsuńNiedawno właśnie kupiłam sobie tą maskę do ust Laneige :)
OdpowiedzUsuńI co, jak się sprawdza? ^-^
Usuń