Hej dziewczyny, W dzisiejszym wpisie chciałabym wam przedstawić dwa niepozorne kosmetyki do pielęgnacji włosów pochodzące ze sklepu...
2/27/2017
Lily Lolo, Mineralny róż do policzków w odcieniach Cherry Blossom oraz Candy Girl + swatche wszystkich kolorów
Hej dziewczyny,
W dzisiejszym wpisie przychodzę do was z recenzją mineralnych różów do policzków marki Lily Lolo, które również otrzymałam ze sklepu Costasy. Przyznam, że zauroczyły mnie one od pierwszego wejrzenia, przede wszystkim dzięki bardzo szerokiej gamie kolorystycznej i miałam niemały problem z podjęciem decyzji odnośnie wyboru konkretnych odcieni. Ostatecznie jednak zdecydowałam się na Cherry Blossom oraz Candy Girl - jeżeli jesteście ciekawe, jak się u mnie sprawdziły, czytajcie dalej.
Opis Producenta
Cherry Blossom
Jasny, brzoskwiniowo-różowy róż z bardzo delikatnie mieniącymi się drobinkami, wprost stworzony dla osób o jasnej karnacji. Cherry Blossom doda Twojej twarzy zdrowego blasku. Nakładaj go na tzw. „jabłuszka”, by uzyskać efekt promiennej cery.
Candy Girl
Delikatnie połyskujący, chłodny, jasno-różowy mineralny róż do policzków. Ten uroczy i niezwykle kobiecy odcień pasuje do większości karnacji. Nakładaj go cienkimi warstwami stopniowo budując jego intensywność. Pamiętaj jednak – czasami mniej znaczy więcej!
- nie zawiera drażniących substancji chemicznych, nanocząsteczek, parabenów, tlenochlorku bizmutu, talku, sztucznych barwinków, syntetycznych substancji zapachowych i konserwantów
- naturalny i delikatny
- lekka i jedwabiście gładka konsystencja
- daje subtelne wykończenie; bardziej intensywny efekt można uzyskać nakładając kilka warstw
- 100% naturalny
- odpowiedni dla wegetarian i wegan
Sposób użycia:
Nakładaj oszczędnie wzdłuż kości policzkowych używając w tym celu pędzla do różu.
Skład:
Cherry Blossom
MICA [+/- CI 77491 (IRON OXIDE), CI 77891 (TITANIUM DIOXIDE)]
Candy Girl
MICA [+/- CI 77492 (IRON OXIDE), CI 77891 (TITANIUM DIOXIDE), CI 75470 (CARMINE)]
Moja Opinia
Róże zamknięte są w dokładnie takich samych opakowaniach, jak wszystkie pozostałe sypkie minerały z Lily Lolo. Pojemnik wykonany jest z półprzeźroczystego, zamglonego plastiku, i otwierany jest na odkręcane wieczko. Pod nim znajduje się przegródka z niewielkimi otworkami, jednak na tyle dużymi że można bez problemu wysypać taką ilość różu jaką chcemy i nic się przy tym nie zatyka. Kiedy skończymy makijaż, warto przekręcić ruchomą nakładkę i w ten sposób zablokować możliwość wysypania się różu. Opakowania bardzo szybko się brudzą bo mimo wszystko są to sypkie produkty, więc warto korzystać z tego udogodnienia, jeśli nie chcecie zabrudzić kosmetyczki.
Pojemność sypkich różów z Lily Lolo wynosi zaledwie 3 gramy jednak taka ilość powinna w zupełności wystarczyć na co najmniej rok regularnego stosowania. Obecnie używam ich od ponad miesiąca i mimo tego, nadal nie widzę zużycia, a do wykonania codziennego makijażu wystarczy zaledwie niewielka ilość proszku. Oczywiście efekt można stopniować i dodając kolejne warstwy sprawić że makijaż będzie co raz bardziej intensywny.
Konsystencja jest całkowicie sypka i bardzo drobno zmielona oraz aksamitna w dotyku. Nie jest to typowo suchy proszek, dlatego bardzo fajnie się rozprowadza. Zapach jest całkowicie neutralny i niewyczuwalny. Kolory, które wybrałam to Cherry Blossom - ponieważ nazwa kojarzy mi się z kwitnącą sakurą, więc jakbym mogła go pominąć, oraz Candy Girl.
Cherry Blossom umieszczony jest wśród różów w kolorze różowym, jednak na moje oko, bardziej wpada w pomarańcz i jest to taki jasny, łososiowy odcień w lekko brzoskwiniowych poddtonach. Bardzo ładnie ociepla naturalny koloryt skóry i świetnie współgra z jasnymi pomadkami.
Kolejnym różem, który wybrałam do testów jest Candy Girl, i w tym przypadku kierowałam się wyłącznie faktem, że odcień bardzo przypadł mi do gustu bo jest niesamowicie uroczy, i że dla odmiany jest on w bardziej chłodnym kolorze. Ostatnimi czasy lubię eksperymentować z makijażem, dlatego dosyć często stawiam na kontrastujące warianty kolorystyczne.
Oba róże są bardzo dobrze napigmentowane i mają wyraziste kolory, dlatego podczas aplikacji trzeba uważać, aby z nimi nie przesadzić ponieważ łatwo można stworzyć przerysowany i teatralny efekt. Podczas pierwszego zastosowania nałożyłam zbyt dużą ilość i byłam przerażona bo na co dzień nie mam w zwyczaju bardzo mocno się malować. Po kilku próbach doszłam jednak do wprawy i wypracowałam sobie wręcz idealny sposób nakładania sypkich róży mineralnych dla osób, które podobnie jak ja, nie mają w tym wielkiej wprawy.
Najpierw wysypuję niedużą ilość kosmetyku na wewnętrzną stronę wieczka i delikatnie zanurzam opuszki palców. Kolejnym krokiem jest nałożenie go na policzki i delikatne roztarcie. W ten sposób można łatwo regulować intensywność koloru i w miarę potrzeby dodawać kolejne warstwy. Ostatnim krokiem jest roztarcie granic pędzlem do makijażu z miękkim włosiem, tak aby nie było widać żadnych przejść. Jeżeli zależy mi na mocniejszym makijażu to używam od razu pędzla, jednak nie należy go całego zanurzać w różu, tylko najlepiej jego boczną część.
Oba róże bardzo przypadły mi do gustu i używam ich zamiennie. W zwykłym świetle dziennym wyglądają na raczej matowe, z lekko satynowym połyskiem, natomiast przy słonecznej i bezchmurnej pogodzie można zauważyć delikatnie mieniące się drobinki. Dzięki nim cera nabiera blasku i wygląda świeżo oraz promiennie.
Podczas aplikacji róże się nie osypują, ani nie pylą i bardzo ładnie zgrywają zarówno z podkładem mineralnym, jak i zwykłym kremem BB. Nie tworzą smug i łatwo się je blenduje. Największym plusem jest ich trwałość - wyglądają nienagannie nawet pod koniec dnia i nie mają w zwyczaju się ścierać.
Reasumując, o różach Lily Lolo krąży już wiele legend - w dużej mierze pozytywnych, i mogę z czystym sumieniem potwierdzić że są to naprawdę wspaniałe kosmetyki warte swojej ceny. Jestem pewna, że każda z was znajdzie swój idealny odcień ponieważ dostępna gama kolorystyczna jest wprost ogromna, a dla ułatwienia na stronie sklepu Costasy wszystkie odcienie podzielone są według koloru - różowe, brzoskwiniowe, brązowe, oraz wykończenia i w tym przypadku mamy do wybory satynowe bądź połyskujące. Za 3 gramy różu w 20 ml słoiczku zapłacimy 51 zł i możecie nabyć je tutaj. Być może na pierwszy rzut oka wydaje się, że to trochę wysoka cena jednak biorąc pod uwagę wydajność myślę, że inwestycja się opłaca.
Dodatkowo, dzięki uprzejmości Pani Aleksandry z Costasy zamieszczam wam poniżej zdjęcie ze swatchami wszystkich dostępnych odcieni mineralnych, sypkich różów do policzków marki Lily Lolo.
PLUSY MINUSY
- Dostępność - Opakowanie dosyć szybko się brudzi
- Cena
- Wydajność
- Bardzo szeroki wybór kolorów
- Szata graficzna
- Nie pylą się podczas aplikacji
- Dobrze napigmentowane
- Możliwość stopniowania koloru,
poprzez warstwowe nakładanie
- Zabezpieczenie przed wysypaniem się
- Nadają cerze promiennego, zdrowego
wyglądu
- Nie tworzą smug, łatwo się blendują
- Zawierają drobinki, które delikatnie
mienią się w słońcu
MOJA OCENA:

Co sądzicie o mineralnych różach marki Lily Lolo? Podobają wam się dostępne kolory? A może macie swojego faworyta? :)
Cherry Blossom wygląda mi na mój kolor - jest idealny, takie odcienie właśnie lubię :) Na róż mineralny chyba się w końcu skuszę :)
OdpowiedzUsuńDla mnie również jest świetny! Zawsze sądziłam, że takie brzoskwiniowe kolory do mnie nie pasują, jednak jak się okazało niesłusznie :)
UsuńCześć :)
OdpowiedzUsuńNa początku chcę wspomnieć, że masz przepiękny blog! <3 Na prawdę! Odwiedzam od kilku do kilkunastu blogów dziennie (czasami nawet więcej) i nie wiem czemu, ale wcześniej nie trafiłam na Ciebie, dopiero teraz. Co do posta, to dużo słyszałam o podkładach i różach mineralnych głównie na YouTube i jak dobrze pamiętam, to było to u AlissVlogChannel. Super zdjęcia oraz recenzja zachęcająca do testowania :)
Pozdrawiam :*
Dziękuję kochana za tyle ciepłych słów odnośnie mojego bloga! :* Również widziałam recenzję u AlissVlogChannel i była bardzo zachęcająca, więc zdecydowałam się również przetestować produkty z Lily Lolo i sprawdzić je na własnej skórze :))
UsuńTeraz przeczytałam Twoją notkę odnośnie obserwacji i komentowania. Ja dodam Cie na Instagramie do obserwujących :) jeszcze raz pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńZ LL lubię pudry i bronzery mineralne. Po Twoim wpisie mam teraz ochotę na róż Candy Girl.
OdpowiedzUsuń:*
Oprócz róży, posiadam również Puder Flawless Matte i ja także bardzo go lubię :P
UsuńNie uzywalam tych rozy ale musze ci przyznac ze jeszcze tak dobrze sformulowanej recenzji nigdy nie widzialam. Jestem pod wielkim wrazeniem
OdpowiedzUsuńmagdawiglusz.blogspot.com
Dziękuję kochana! <3
UsuńNajbardziej podoba mi sie odcień Ooh La La i prwdopodobnie się na niego skuszę :-) Lubię dobrze napigmentowane róże z Sephory.
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze okazji próbować różów z Sephory, ale miałam kiedyś maskarę i z tego co pamiętam to bardzo ją sobie chwaliłam :))
UsuńJa muszę skusić się na ich podkład ;)
OdpowiedzUsuńKolory różów mają obłędne, wszystkie mnie zachwyciły :)
OdpowiedzUsuńZauroczyła mnie candy girl :D
OdpowiedzUsuńuwielbiam mineralne kosmetyki. co prawda jestem wierna polskiej annabelle, ale lily lolo jest na mojej liscie na pozniej :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam już o kosmetykach mineralnych Annabelle, ale jeszcze ich nie testowałam. Dzięki Lily Lolo, wprost zakochałam się w minerałach, więc nie wykluczam że skuszę się na nie w przyszłości ^-^
Usuńniedawno trafiła do mnie paczuszka z tymi cudami i już zaczęłam testowanie, mają świetną pigmentację i czuję, że to będzie miłość :-)
OdpowiedzUsuńNa pewno! Kolorki są naprawdę bardzo wyraziste i intensywne <3
UsuńPiękny jest ten Cherry Blossom lubię takie kolorki.Ja róż i bronzer mam ,ale innej firmy .Bardzo kusi mnie podkład mineralny Lily Lolo nigdy jeszcze nie używałam podkładu mineralnego ciekawa jestem czy by się sprawdził ;)
OdpowiedzUsuńCiężko stwierdzić, bo kosmetyki mineralne mają tak samo wiele zwolenniczek, jak i przeciwniczek ;)
UsuńNajlepiej zakupić sobie próbkę w słoiczku za 10 zł ze strony sklepu Costasy - wtedy przy okazji można popróbować różnych odcieni i dobrać dla siebie jak najlepszy.
och, jak pięknie prezentują się te róże. Opakowania tak minimalistycznie eleganckie. I te kolory- wydaje mi się, że byłyby dla mojej karnacji idealne.
OdpowiedzUsuńFajna gama kolorystyczna :) Myślę, że mi najbardziej pasowałby ten lekko brzoskwiniowy :) Taki fajny na wiosnę akurat :)
OdpowiedzUsuńMONIQUE BLOG
Akurat ten brzoskwiniowy kojarzy mi się bardziej z jesienią i opadającymi, złotymi liśćmi ponieważ jest taki delikatny i ciepły, ale na wiosnę też będzie w porządku :D
UsuńZamarzyłam o nim <3 naprawdę. I jego odcienie są boskie!
OdpowiedzUsuńZgadzam się :)
Usuńwidzę, że poszerzasz horyzonty, LL to były moje pierwsze minerałki :)
OdpowiedzUsuńDla mnie to również pierwsze minerały dlatego tym bardziej cieszę się, że przypadły mi do gustu :P
UsuńA co do poszerzania horyzontów, to niekoniecznie bo kosmetyki mineralne są mimo wszystko przedstawiane również jako produkty naturalne, więc na razie nie wyszłam poza tematykę, ale nie wykluczam tego w przyszłości :D
Tak pięknie przedstawiłaś te produkty, że ciężko się oprzeć pokusie zakupu :) Ale niestety mam taki zapas, że niestety muszę zrezygnować. Jak się pozbędę trochę swoich pudrów to na pewno zakupię, podoba mi się brzoskwiniowy, ale mam ciemny odcień karnacji. Myślisz, że mimo wszystko pasowałby? :D
OdpowiedzUsuńLubię do Ciebie zaglądać, więc chętnie Cię obserwuję :)
UsuńDziękuję za obserwację kochana! Co do koloru Cherry Blossom, myślę że na pewno by pasował i ładnie się zgrał z Twoją naturalnie ciepłą karnacją. Wahałabym się bardziej przy Candy Girl, i w tym przypadku zalecałabym najpierw przetestować próbkę, bo kolor jest dosyć chłodny i cukierkowy.
UsuńMuszę w końcu je przetestować, bo czaje się na nie i czaję od dawna;)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńPrzepiękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam mineralne kosmetyki, więc z pewnością wypróbuję te produkty :)
Zapraszam http://natalie-forever.blogspot.com
uwielbiam ich kosmetyki, są świetne i delikatne ;)
OdpowiedzUsuńpowiem Ci, że uwielbiam twojego bloga- pod względem jego treści, jak i designu
OdpowiedzUsuńniezwykle przejrzysty, prosty i z klasą
a recenzje kosmetyków na najwyższym poziomie- widać, że po prostu się tym interesujesz i się znasz na tym, tak trzymaj ;)
nowy post ;) http://justemsi.blogspot.com/2017/03/im-feeling-like-butterfly.html
Dziękuję za tyle ciepłych słów kochana! :*
UsuńNie używamy różu ale z tej firmy przygarnęłybyśmy chyba wszystko :D
OdpowiedzUsuń