Hej dziewczyny,
W dzisiejszym wpisie chciałabym przedstawić wam kolejną książkę o tematyce urodowej, która związana jest z azjatycką pielęgnacją i którą otrzymałam już dobre kilka miesięcy temu z wydawnictwa Helion.
Tym razem jednak, dla odmiany nie jest ona na temat koreańskiego dbania o cerę jak zapewne większość z was mogłoby podejrzewać, a pielęgnacji związanej z Japonią. Nie ukrywam, że już sam tytuł intryguje, dlatego nie mogłam się doczekać przesyłki i gdy tylko egzemplarz trafił w moje ręce to od razu po przekartkowaniu książki wiedziałam że mam do czynienie z kolejną, świetnie wydaną pozycją. Ale czy przełożyło się to także na zaskakującą treść?
Jeżeli jesteście ciekawe co można znaleźć w książce oraz czy po lekturze jestem z niej tak samo zadowolona jak wtedy gdy pierwszy raz ją ujrzałam, to zapraszam do zapoznania się z wpisem!
Co o książce pisze wydawnictwo Helion?
Gejsze słyną z pięknej cery. Niezależnie od tego, czy mają siedemnaście, czy siedemdziesiąt lat, pod tradycyjnym makijażem kryją świetlistą, czystą skórę. Mimo wymagającego trybu życia znajdują czas na codzienne zabiegi pielęgnacyjne. Nie stosują agresywnych produktów, które mają dać szybkie efekty, ale poprzestają na kilku znanych od wieków, naturalnych, prostych składnikach i na rytuałach, które wynikają z głębokiej troski i miłości do własnej skóry. Tak traktowana cera staje się zdrowa, czysta i promienieje pięknem.
Potrzebujesz tej książki, jeśli masz tak zwaną skórę z problemami, dręczą Cię egzemy albo nie umiesz się pozbyć różnych niedoskonałości cery. Wcale nie jesteś skazana na wieczne stosowanie maskujących podkładów i korektorów! Dzięki tej książce dowiesz się, jak określić swój typ skóry, jakie składniki i w jaki sposób zastosować, nauczysz się też japońskiego rytuału piękna. Znajdziesz kilka cennych wskazówek dotyczących diety, ćwiczeń i makijażu. Oczywiście efekty nie przyjdą od razu, będziesz musiała poczekać na nie kilka tygodni. Przekonasz się jednak, że gejsze znają sposób nie tylko na piękniejszą twarz, ale również na piękniejsze, spełnione i harmonijne życie.
W tej książce znajdziesz:
- kluczowe zasady japońskiej sztuki pielęgnacji urody,
- kolejne kroki rytuału gejszy,
- wskazówki tworzenia własnego rytuału,
- sposoby na osiągnięcie najlepszych rezultatów pielęgnacji skóry,
- kilka życiowych porad gejszy.
Czy chcesz mieć cerę jak płatek kwiatu wiśni?
VISTORIA TSAI - założycielka i ceo firmy Tatcha - marki urodowej opierającej swoje kosmetyki na najlepszych japońskich tradycjach pielęgnacyjnych. Po latach pracy w korporacjach postanowiła wprowadzić do swojego życia więcej prostoty i autentyczności. W Kioto poznała tradycyjne rytuały, dzięki którym gejsze całe swoje życie cieszą się przepiękną cerą. Urzeczona ich skutecznością postanowiła podzielić się nimi z kobietami zachodniego świata.
Moja Opinia
Na początek, chciałabym się skupić głównie na aspektach technicznych książki, czyli na tym jak została wydana bowiem oprócz samej treści to także bardzo istotna sprawa wpływająca na komfort czytania. Nie ukrywam że w tym przypadku będzie mi bardzo przyjemnie o tym pisać bo pod tym kątem nie mam absolutnie żadnych zarzutów do książki Pani Victroii Tsai i całkowicie spełniła moje oczekiwania, zwłaszcza pod względem estetycznym.
- Szata graficzna książki utrzymana jest w bardzo intensywnych kolorach, które tworzą płynny efekt przechodzenia barw, czyli nic innego jak słynne ombre. Mamy tutaj do czynienia z różnymi odcieniami purpurowych fioletów, które następnie zmieniają się poprzez pomarańcz, łososiowy i na końcu w róż. Efekt ombre nadrukowany jest na całej książce, a nie tylko na okładce z przodu i daje naprawdę świetne odczucia wizualne. Szczerze, książka prezentuje się tak pięknie że aż trudno oderwać od niej wzrok. Na okładce znajduje się biała zakładka z tytułem oraz grafiką mającą imitować twarz gejszy. Wygląda to cudownie, jednak zakładka ta jest zdejmowana więc podczas lektury może się zsuwać. Z tego powodu, gdy czytałam książkę to po prostu odłożyłam ją na bok ponieważ nie chciałam żeby się pogięła. Tytuł tej pozycji możemy także znaleźć pod ową zakładką, bo jest po raz drugi nadrukowany na powierzchni okładki.
- Książka została wydana w twardej oprawie, co niesamowicie mnie ucieszyło. Dotychczas - gdy mowa o innych książkach o tematyce azjatyckiej pielęgnacji z którymi miałam do czynienia, były one dostępne jedynie w miękkiej okładce co naprawdę mnie irytowało, bowiem już po ich jednokrotnym przeczytaniu były widoczne wszelkie zagięcia i inne mankamenty. W przypadku Rytuału Gejszy, mimo robienia zdjęć i sięgania do niej kilkukrotnie nadal nie widać żeby była użytkowana i prezentuje się tak samo dobrze jak wtedy gdy odpakowałam ją z kartonowego opakowania, kiedy dotarła do mnie pocztą.
- Książka ma 128 stron i mimo, że wydaje się to ilością wystarczającą na kilka wieczorów z tą pozycją, to niestety ale w praktyce czyta się ją bardzo szybko. W moim przypadku zajęło to mniej więcej jedną godzinę i nim wczułam się w treść, to już ją kończyłam co trochę mnie zasmuciło, jednak z drugiej strony nie można mieć wszystkiego. Jeżeli mimo wszystko, w jakimś momencie chcecie przerwać lekturę to posiada ona purpurową zakładkę w postaci wstążki wykonanej z połyskującego, przypominającego satynę materiału.
- Książka ta wydana jest w specyficzny sposób i powiedziałabym że znaczna jej część zapełniona jest barwnymi grafikami nawiązującymi do japońskiej, tradycyjnej kultury. Znajdziemy w niej zarówno obrazki samych gejsz, jak i rysunki kwiatów czy miejsc, a także motywy z charakterystycznymi wzorami niczym przekopiowane z ozdobnych papierów washi bądź zapierających dech w piersiach kimon. Będąc z wami szczerą, to ta książka jest na tyle ładnie wydana, że nawet jeśli jest nieco uboga w treść to nadal warta zakupu dla samych ilustracji ponieważ świetnie oddają ducha Japonii i z ręką na sercu przyznaję że to jedna z najładniej wydanych książek z jakimi miałam do czynienia, a kartkowanie jej to prawdziwa przyjemność dla oczu.
- Czcionka użyta w książce jest dosyć mała, ale czytelna i biorąc pod uwagę że zastosowano zupełnie matowy papier w odcieniu zgaszonej bieli oraz fakt, że nie ma dużo tekstu i że w wielu miejscach jest podzielony na fragmenty bądź kolumny to nie jest to męczące dla oczu.
- Książka napisana jest lekkim i nienaukowym językiem obfitym za to w różne metafory i piękne słownictwo, które ma nam lepiej zobrazować podstawy duchowości i filozofię stojące za pielęgnacyjnymi rytuałami Japonek.
No dobrze, oprawa graficzna jest piękna i nie można się do niej przyczepić ale jak jest w takim razie z samą treścią i czy książka zadowoliła mnie pod względem merytorycznym?
- Książka ta w prawdzie traktuje o pielęgnacji japońskich kobiet, ale autorka bardziej skupia się na tej wywodzącej się bezpośrednio od Gejsz, dlatego warto wziąć pod uwagę że nie każda kobieta która tam mieszka będzie znała przedstawione tu metody. Poza tym, poruszana tematyka odnosi się wyłącznie do pielęgnacji twarzy. O innych częściach ciała autorka wspomina tylko mimochodem bądź w ogóle, co trochę kłóci się z tytułem ponieważ rytuały pielęgnacyjne gejsz dotyczyły w końcu całego ciała, łącznie z włosami czy dłońmi.
- Victoria Tsai jest założycielką marki Tatcha, która jest amerykańską firmą kosmetyczną tworzącą kosmetyki utrzymane w duchu japońskiej filozofii i które swoją drogą są bardzo piękne więc polecam sobie wygooglować. Podczas lektury tej książki odnosiłam poniekąd wrażenie, że to taka nienachalna reklama jej sklepu i produktów. Dlaczego? Kilkukrotnie wspomina na przykład o bibułkach matujących wykonanych z bananowca manilskiego, a wszystkie składniki które pokazuje w książce można znaleźć w jej kosmetykach. Trochę mnie to irytowało bo jeśli na naszym rynku pojawia się w końcu jakaś książka opisująca japońską pielęgnację, a nie koreańską to byłoby miło gdyby nie była obciążana tego typu stronniczością. Jednak mimo tych zastrzeżeń, nadal sądzę że lektura ta jest dobra i można dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy.
- Sama, interesuję się japońską pielęgnacją od dawna, więc wiele rzeczy najzwyczajniej w świecie wiedziałam i nie pogłębiłam swojej wiedzy, a jedynie ją usystematyzowałam, tym bardziej że Pani Tsai nie zagłębia się w szczegółowe opisy mechanizmów stojących za danymi właściwościami składników czy metod, ale nie można jej za to winić ponieważ w żadnym miejscu nie ma informacji że posiada wykształcenie w kierunku kosmetologii, czy innym związanym z tą tematyką i nie robi z siebie na siłę ekspertki. Książki tej absolutnie nie można traktować jako naukowej, a jedynie jako spostrzeżenia oparte na doświadczeniu osoby która wyjechała do Japonii i wszystkiego dowiedziała się jako zewnętrzny obserwator laik.
Myślę, że teraz najwyższy czas aby przejść już do tego, o czym jest ta książka i co możecie w niej znaleźć. Oprócz krótkiego wprowadzenia, w którym autorka pisze o tym jak to się stało że zwróciła się w stronę japońskiej pielęgnacji gejsz, mamy w niej tylko pięć rozdziałów. Tematyka jaką poruszają jest interesująca, ale nadal uważam że informacje które autorka zawarła są zbyt ubogie i nie do końca rozwinięte. Myślę, że gdyby pozycja ta była dłuższa to Pani Tsai miałaby większe pole do popisu i mogłaby nas pozytywnie zaskoczyć, jednak w obecnej sytuacji należy pamiętać że książka ta wyznacza nam raczej kierunek gdzie możemy szukać więcej i nie wyczerpuje całkowicie żadnego z tematów.
1. Piękno Gejszy
W rozdziale tym autorka krótko przedstawia czytelnikowi kim tak właściwie są gejsze oraz podkreśla aby nie mylić ich z kurtyzanami. Gejsze z Kioto to artystki, które parają się sztuką i przez wiele lat uczą się aby z maiko móc w końcu stać się geiko, czyli pełnoprawną gejszą. Droga ta nie jest prosta, jednak życie gejsz także ponieważ już od samego rana muszą uczestniczyć w szkoleniu w dziedzinie sztuki, następnie występują i prowadzą życie towarzyskie. Warto również pamiętać, że codziennie zakładają ciężkie kimona w czym niezbędna jest pomoc zawodowego garderobiana i są ucharakteryzowane - na twarzy mają biały makijaż, z wyraźnie podkreślonymi hebanowymi brwiami, oraz czerwonymi ustami. Ciężar kimona jest odczuwalny przy każdym kroku, a gejsze to nie lalki które trwają w bezruchu. Bardzo często występują i tańczą, co wymaga od nich nie mało wysiłku, jednak nie wolno im tego okazywać, tak samo jak nie wolno im się pocić mimo tylu warstw ubrań bowiem to nieeleganckie i gejszy nie przystoi. Jak widać gejsze to kobiety dostojne i wytworne oraz tajemnicze które nie bez przyczyny stały się jednym z głównych symboli Japonii w oczach cudzoziemców. Ich życie wydaje nam się kolorowe, jednak czy tak jest naprawdę? Mają wiele ograniczeń i skazane są na wiele wyrzeczeń, jednak w zamian otrzymują podziw i zachwyt w oczach innych. Dlatego właśnie gejsze nie powinny być porównywane do kurtyzan, czyli kobiet kojarzonych często z dzielnicą czerwonych latarni z okresu drugiej wojny światowej, które świadczyły usługi seksualne na dużą skalę i ze sztuką za dużo wspólnego nie miały, no chyba że z erotyczną jeśli takowa w ogóle istnieje.
W przeszłości to właśnie gejsze wyznaczały trendy panujące w japońskim społeczeństwie, a kobiety starały się naśladować ich styl. W 1813 roku została wydana pierwsza książka w Japonii traktująca o sposobach pielęgnacji i modzie, znana jako Miyakofuzoku Kewaiden, czyli 'Podręcznik najważniejszych zasad piękna i stylu'. Ile bym dała, żeby ta pozycja wpadła w moje ręce - oczywiście w wersji przetłumaczonej. Autorka wspomina, że wiele zasad i wskazówek które się tam znajdują nadal są aktualne, ale są i takie które z wiadomych względów nie przetrwały próby czasu chociażby bielenie skóry ołowiem, który jest silnie rakotwórczą substancją.
Nie mogło oczywiście zabraknąć porównania wschodniej pielęgnacji z zachodnią. Autorka utwierdza nas w przekonaniu że kobiety z zachodu głównie walczą ze swoją cerą i problemami stawiając na szybką przemianę, natomiast w japońskim podejściu do piękna chodzi o to żeby pielęgnacja skóry wiązała się z troską o nią i należy poświęcać jej uwagę oraz zapobiegać, a nie zwalczać i dać jej czas, a ona odwdzięczy się promiennym i pięknym wyglądem.
Japońskie kobiety koncentrują się głównie na pielęgnacji, a nie na makijażu. Jako nastolatki starają się dobrać jak najlepszą, odpowiadającą potrzebom ich skóry rutynę pielęgnacyjną, a nie sięgają tak jak ma to miejsce u nas po cienie, kredki, ciężkie podkłady czy tusze do rzęs. Tamtejsze kobiety stanowią na minimalizm i zależy im na tym aby minimalna ilość składników zapewniła jak najbardziej optymalną skuteczność działania. Wychodzą z założenia, że to co jest zdrowe dla ciała, jest także zdrowe dla skóry więc wiele składników które stosują w swojej pielęgnacji wywodzi się właśnie z kuchni i są elementami ich codziennej diety - zielona herbata, ryż czy wodorosty. No i najważniejsze - stan skóry należy rozpatrywać na wielu płaszczyznach. Jeśli jej stan się pogorszył to być może pogorszył się także Twój stan ducha?
2. Rytuał Gejszy
W kolejnym rozdziale autorka skupia się już na konkretnych zabiegach pielęgnacyjnych, przedstawiając każdy z poszczególnych etapów składających się na japoński rytuał dbania o cerę.
Pierwszym etapem jest naturalnie oczyszczanie, które jak twierdzi autorka jest najważniejszym krokiem aby móc cieszyć się świetlistą cerą. Skupia się tutaj głównie na oleju z kamelii japońskiej, co nie jest szczególnie odkrywcze bowiem chyba większość z was kojarzy go z krajem kwitnącej wiśni. Autorka wspomina nie tylko o jego dobroczynnych właściwościach nawilżających i głęboko oczyszczających z nagromadzonego sebum i zanieczyszczeń, ale także o tym że może być stosowany jako odżywka do włosów i to właśnie dzięki niemu gejsze zawdzięczają piękne, gładkie i błyszczące kosmyki. Olej z kamelii japońskiej jest lepszy do usuwania makijażu od tradycyjnych, pieniących się kosmetyków bowiem nie narusza naturalnej bariery ochronnej skóry przez co jej w efekcie nie podrażnia oraz nie przesusza. To co mnie w tym miejscu trochę zdziwiło, to że autorka twierdzi iż po nałożeniu olejku można go bez problemu zmyć wodą bo zmieni się w białą emulsję, a tak się przecież dzieje wyłącznie wtedy jeśli w składzie znajdowałby się emulgator. W czystym oleju oczywiście go nie ma i do mnie metoda OCM niestety nie przemawia bo zapycha mi skórę, dlatego należy podejść do tego z rozsądkiem.
Kolejny krok to złuszczanie i w tej roli Pani Tsai poleca puder na bazie otrębów ryżowych. Jest drobno zmielony i nie zawiera ostrych drobinek, w efekcie czego nie podrażnia też skóry. Dzięki temu zapewnia delikatne złuszczanie i nadaje się do codziennego stosowania. Poleca łączyć go z olejkiem i tym sposobem mamy przepis na dwuetapowe oczyszczanie w japońskiej odsłonie. Ryż słynie ze swych właściwości rozjaśniających i japońskie kobiety często pozostawiały wodę po jego ugotowaniu aby dodawać ją do kąpieli czy moczyć w niej dłonie, dzięki czemu ich skóra stawała się aksamitnie miękka w dotyku, a włosy jedwabiście gładkie.
Jako ciekawostkę mogę od siebie dodać, że gejsze stosowały także otręby ryżowe aby zniwelować owłosienie na ciele i wcierały je swoim córkom już od najmłodszych lat. Oczywiście aby otrzymać efekty należało robić to przez długie lata, jednak podobno było to całkiem skuteczne.
Kolejny krok to tonizowanie, które w krajach zachodnich kojarzy się głównie z dodatkowym oczyszczaniem cery, najczęściej produktem na bazie alkoholu, jednak w Japonii ma całkowicie inne znaczenie. Jego głównym zadaniem jest ułatwienie wniknięcia kolejno nałożonych składników w kosmetykach oraz wzmocnienie ich działania. Najbardziej skuteczne esencje opierają się na bazie fermentacji, co potwierdzam bo sama jestem ich wielką miłośniczką!
Ostatnim krokiem jest odżywianie i odnosi się do zastosowania jakiegoś cięższego kosmetyku - serum, olejku bądź kremu, w zależności od typu naszej cery. Jeżeli jest sucha to stosujemy bogatsze preparaty, natomiast jeżeli jest tłusta to wtedy należy używać tych lżejszych aby uniknąć jej zapchania. Dużą uwagę Pani Tsai poświęca jedwabiu, który jest jednym z cenniejszych składników w japońskiej pielęgnacji i pomaga zachować skórze młodość na dłużej. Zdradzę wam jeszcze w tym miejscu, że jedwab jako materiał także wykazuje właściwości pielęgnacyjne i można stosować go na kilka sposobów, ale o tym poczytacie już więcej w książce jeżeli będziecie miały ochotę się z nią zapoznać.
3. Stwórz swój rytuał
Ideał piękna w Azji w dużej mierze koncentruje się na skórze. Kobiety nie walczą o to aby ich skóra była wiecznie młoda, bowiem jej starzenie to naturalny proces którego nic nie jest w stanie zatrzymać. Skupiają się za to na tym, aby w każdym wieku wyglądała najlepiej jak tylko może. Aby skutecznie o nią dbać, to należy prawidłowo określić jaki jest jej rodzaj, ponieważ tylko wtedy można zapewnić jej właściwą, dopasowaną do jej potrzeb pielęgnację. Autorka pokazuje jak przy pomocy bibułek można to zrobić w zaledwie kilka sekund. Muszę jednak podkreślić że typy cery opisane są bardzo ogólnikowo i zawierają wręcz minimalną ilość informacji, a do tego nie do końca się z nimi zgadzam. Przykładowo, według autorki skóra sucha nie ma wyprysków, a moim zdaniem to mit bowiem są one zależne od wielu innych czynników, w tym diety, skłonności genetycznej i gospodarki hormonalnej, więc odnoszę wrażenie że w tym miejscu kieruje się utartymi schematami na temat rodzajów cery, a nie faktami. Owszem, statystycznie wypryski częściej będzie miała osoba ze skórą tłustą, niż suchą ale powinno to zostać w książce podkreślone aby nie wprowadzać w błąd.
W rozdziale tym opisany jest również cykl wymiany komórek skóry i to była dla mnie nowość bowiem zawsze sądziłam że trwa on 28 dni, niezależnie od wieku a jak się okazało wraz z wiekiem spada i znacznie się wydłuża, przez co skóra wolniej się regeneruje co także należy uwzględnić wybierając produkty pielęgnacyjne.
Autorka pisze również o psychologicznym typie dbania o skórę, co dla mnie było dużym zaskoczeniem i czymś o czym nigdy wcześniej nie miałam okazji usłyszeć. Wyróżnione zostały tutaj cztery typy w zależności od tego jakie mamy podejście do kwestii pielęgnacji cery - czy lubimy próbować nowych kosmetyków, albo może mamy ten sam rytuał od lat? Jak dla mnie nie ma to większego sensu i jest tylko niepotrzebnym zapełnianiem stron ponieważ każdy z nas jest świadom jakie ma przyzwyczajenia i jeżeli posiada podstawowe informacje o pielęgnacji i urodzie to zapewne wie także co się z tym wiążę, a przynajmniej w takim zakresie w jakim jest to tutaj przedstawione i nie potrzebuje etykiety, która miałaby go określać.
4. Doskonalenie rytuału
Jest to przedostatni rozdział książki, w którym jak odnoszę wrażenie znalazły się głównie ciekawostki na które nie było miejsca w poprzednich.
Klasyczny, japoński rytuał piękna opiera się na jego prostocie, a cztery kroki przedstawione przez autorkę są na tyle uniwersalne, że można je zastosować dla każdego typu cery. Na skórę mają jednak wpływ także inne czynniki i skora normalna także może być przesuszona albo borykać się z przejściowym nadmiernym wydzielaniem sebum więc należy zastosować wtedy mgiełki bądź bibułki matujące, a jeżeli chcemy sprawdzić czy olej dobrze zmył cały makijaż to warto wykonać test białego ręcznika. Autorka radzi oczywiście jak postępować jeszcze przy innych typach skóry oraz w innych sytuacjach, jednak znowu nie jest to nic odkrywczego i to tytułowe 'udoskonalanie' rytuału zajmuje jedynie kilka stron.
W rozdziale tym Pani Tsai wspomina jeszcze o maskach w płachcie oraz o tym że dzięki temu iż pozostają na skórze i są cały czas wilgotne to kilkukrotnie zwiększają jej nawilżenie, dlatego warto stosować je na przykład po podróży samolotem czy przebywaniu w klimatyzowanych pomieszczeniach aby przywrócić skórze jej optymalny poziom nawodnienia. Maski w płachcie to jeden z bardziej lubianych przeze mnie elementów pielęgnacji, a ich stosowanie to rzeczywiście prawdziwa przyjemność i jak widać nie są popularne jedynie w Korei, ale także w Japonii.
Jak powszechnie wiadomo skóra to największy organ jaki posiadamy, a jako że jest półprzenikliwa to warto zwracać uwagę na to co na nią nakładamy. Opierając się na książce Miyakofuzoku Kewaiden autorka wymienia siedem tradycyjnych, czystych (cokolwiek to określenie oznacza) składników które były wykorzystywane od wieków w japońskiej kulturze. Każdy z nich posiada ilustrację oraz krótki opis, a niektóre są nawet dostępne w Polsce jako półprodukty w sklepach z naturalnymi kosmetykami - przykładowo puder perłowy, więc nie trzeba od razu sprowadzać ich z drugiego końca świata.
W książce znalazło się także trochę informacji na temat masażu twarzy, który jest nieodzownym elementem japońskiego rytuału pielęgnacyjnego bowiem pozwala zmniejszyć obrzęki, poprawić mikrokrążenie oraz wyrównywać koloryt. Autorka wyróżniła dwa rodzaje - poranny, chłodzący masaż asayake oraz wieczorny, rozgrzewający masaż yuyake. Przedstawiła dokładnie krok po kroku jak je wykonać, a że trwają zaledwie 2 minuty, to nie trudno znaleźć na nie codziennie czas.
5. Oprócz rytuału
Autorka opisuje tutaj dlaczego ochrona przed słońcem jest tak ważna oraz że gejsze, mimo tego iż nie nakładają kremów z filtrem to chronią się przed szkodliwym promieniowaniem na wiele innych sposobów. Zapewne wiele z was kojarzy parasolki z którymi można często zobaczyć przechodniów na różnych materiałach nagranych z Japonii w czasie upalnych dni. Tak, ten zwyczaj jest nadal aktualny i w tamtejszych rejonach nie jest to niczym dziwnym. Parasol nie służy jedynie do ochrony przed deszczem, ale także rzuca cień chroniąc przed słońcem i żarem. Według Pani Tsai wskaźnik ochrony powyżej SPF30 nie jest konieczny ponieważ nie różni się znacząco od tego najwyższego, czyli SPF50. Jak dla mnie to bzdura bo w książce Pani Barbary Kwiatkowskiej znajdziemy zgoła odmienne zalecenie, a biorąc pod uwagę że jest specjalistką w tej dziedzinie to myślę, że wolę zaufać jej. Pewnie, wiedza płynąca z doświadczenia jest wartościowa ale ma też swoje ograniczenia i tak jest w tym przypadku. Autorka wydając książkę nie powinna powielać mitów, a opierać się choć do pewnego stopnia na wiedzy naukowej, albo po prostu ją pominąć jeżeli nie czuje się w tej dziedzinie najpewniej.
Pod koniec rozdziału jest także kilka informacji o japońskich gorących źródłach oraz diecie, gdzie dostajemy dwa proste przepisy które są obfite w superfood, a ich przygotowanie nie zajmuje sporo czasu. Z pewnością je wypróbuję bo oba wyglądają smacznie i są dla mnie nowością.
Podsumowanie
Czy książka ta jest dobra pod względem merytorycznym? W mojej ocenie nie bardzo bo informacje które zawiera są dosyć okrojone i czytając ją miałam wrażenie że można je było jeszcze znacznie rozwinąć poszerzając o wiele innych interesujących wątków. Jeżeli ktoś nabywając tą książkę oczekuje bogatej treści to może srogo się rozczarować, jednak jeżeli potraktuje tą pozycję bardziej jako ciekawostkę i wprowadzenie do świata pielęgnacji kraju kwitnącej wiśni, to biorąc pod uwagę oprawę graficzną i otoczkę wizualną towarzyszącą lekturze być może będzie usatysfakcjonowany.
Poza tym mam bardzo mieszane odczucia, co do kilku faktów które jak mi się zdaje mijały się z prawdą, jak na przykład twierdzenie że między filtrem SPF 30 i 50 nie ma większej różnicy więc można sobie stosować ten niższy bez obaw o zbyt niską ochronę. W książce którą wam ostatnio recenzowałam była zupełnie inna informacja i teraz trudno powiedzieć co Pani Tsai miała tutaj na myśli. Owszem, różnica procentowa jest bardzo mała jednak nie tylko ona ma tu znaczenie. Nie jestem kosmetologiem więc sama nie mam stu procentowej pewności odnośnie moich spostrzeżeń, ale sądzę że ta informacja nie jest do końca poprawna i warto zawsze stosować jak najwyższą ochronę, która i tak nigdy nie będzie całkowicie skuteczna. W książce 'Rytuał Gejszy' było jeszcze kilka innych tego typu nieścisłości, ale nie będę ich już przytaczać bo każdy powinien we własnym zakresie stwierdzić i ocenić czy uzna je za rzetelne, czy podobnie jak ja podda w wątpliwość.
Czy polecam tą książkę? Chyba tak. Mimo tego, że nie jest bez wad i bardziej czyta się ją jak zbiór kilku artykułów bądź poradnik przez wzgląd na niewielką objętość treści, to nadal jest ciekawa, pięknie wydana i potrafi zainteresować. Podobało mi się zestawienie tego co duchowe z japońską pielęgnacją, co jest zapewne zupełnym przeciwieństwem znanej większości z was pielęgnacji koreańskiej bądź nawet zachodniej, gdzie króluje przepych i nastawienie na jak najszybsze uzyskanie widocznych efektów. Tutaj liczy się prostota i akceptacja, a nie szalona walka z defektami naszej skóry. Pani Victoria Tsai, nawet jeśli w celu reklamy swojej marki Tatcha, nadal stworzyła całkiem przyjemne dla oka dzieło, które będzie atrakcyjne w oczach wielu ludzi. 'Rytuał Gejszy' to jedna z najpiękniej wydanych książek urodowych z jakimi miałam do tej pory do czynienia. Książkę tą warto potraktować jako ciekawostkę i tak też od samego początku do niej podchodzić, aby uniknąć rozczarowania.
Jeżeli jesteście zainteresowane zakupem tej książki to możecie dostać ją na oficjalnej stronie wydawnictwa Helion w cenie 35 zł.
Poza tym mam bardzo mieszane odczucia, co do kilku faktów które jak mi się zdaje mijały się z prawdą, jak na przykład twierdzenie że między filtrem SPF 30 i 50 nie ma większej różnicy więc można sobie stosować ten niższy bez obaw o zbyt niską ochronę. W książce którą wam ostatnio recenzowałam była zupełnie inna informacja i teraz trudno powiedzieć co Pani Tsai miała tutaj na myśli. Owszem, różnica procentowa jest bardzo mała jednak nie tylko ona ma tu znaczenie. Nie jestem kosmetologiem więc sama nie mam stu procentowej pewności odnośnie moich spostrzeżeń, ale sądzę że ta informacja nie jest do końca poprawna i warto zawsze stosować jak najwyższą ochronę, która i tak nigdy nie będzie całkowicie skuteczna. W książce 'Rytuał Gejszy' było jeszcze kilka innych tego typu nieścisłości, ale nie będę ich już przytaczać bo każdy powinien we własnym zakresie stwierdzić i ocenić czy uzna je za rzetelne, czy podobnie jak ja podda w wątpliwość.
Czy polecam tą książkę? Chyba tak. Mimo tego, że nie jest bez wad i bardziej czyta się ją jak zbiór kilku artykułów bądź poradnik przez wzgląd na niewielką objętość treści, to nadal jest ciekawa, pięknie wydana i potrafi zainteresować. Podobało mi się zestawienie tego co duchowe z japońską pielęgnacją, co jest zapewne zupełnym przeciwieństwem znanej większości z was pielęgnacji koreańskiej bądź nawet zachodniej, gdzie króluje przepych i nastawienie na jak najszybsze uzyskanie widocznych efektów. Tutaj liczy się prostota i akceptacja, a nie szalona walka z defektami naszej skóry. Pani Victoria Tsai, nawet jeśli w celu reklamy swojej marki Tatcha, nadal stworzyła całkiem przyjemne dla oka dzieło, które będzie atrakcyjne w oczach wielu ludzi. 'Rytuał Gejszy' to jedna z najpiękniej wydanych książek urodowych z jakimi miałam do tej pory do czynienia. Książkę tą warto potraktować jako ciekawostkę i tak też od samego początku do niej podchodzić, aby uniknąć rozczarowania.
Jeżeli jesteście zainteresowane zakupem tej książki to możecie dostać ją na oficjalnej stronie wydawnictwa Helion w cenie 35 zł.
Poniżej wrzucam wam także link do materiałów prasowych, dzięki którym możecie jeszcze lepiej poznać książkę, a dzięki temu - mam nadzieję, że podjąć właściwą decyzję w związku z jej zakupem.
https://pdf.helion.pl/rytgej/rytgej.pdf
https://pdf.helion.pl/rytgej/rytgej.pdf
Dajcie mi koniecznie znać dziewczyny, co myślicie o tej książce! Słyszałyście już wcześniej o japońskiej pielęgnacji czy znane jest wam jedynie koreańskie podejście do dbania o piękno? Stawiacie na wiele kroków czy raczej skłaniacie się ku minimalizmowi podczas waszych własnych wieczornych oraz porannych rytuałów? Co w książce Pani Tsai was najbardziej zainteresowało i dlaczego? :)
Apropo Tatcha marzy mi się ich słynna baza. Przyznaje że nie wiedziałam że założycielka tej marki wydała książkę, muszę po nią koniecznie sięgnąć. A akceptacja bardziej kojarzy mi się z medytacją i jogą:) Niemniej jednak przeczytam.
OdpowiedzUsuńNie miałam pojęcia, że Tatcha ma też kolorówkę :D Ja mam na oku ich ryżowy puder złuszczający do mycia twarzy. Biorąc pod uwagę, co autorka napisała w swojej książce, byłby to drugi krok w codziennej pielęgnacji :))
UsuńMedytacja i joga obecne są w buddyźmie, który z kolei obok Shinto jest jedną z religii Japonii (przywędrował z Chin) więc być może rzeczywiście miał wpływ na pojęcie akceptacji w pielęgnacji tamtejszych kobiet. Bardzo słuszna uwaga kochana!
Ja spotkałam się z informacją, że różnica w ochronie pomiędzy trzydziestką i pięćdziesiątką to kilka procent...i ważniejsze jest ponawanie aplikacji w ciągu dnia bo jeżeli tego nie robimy to nawet 50 w popołudniowe słońce nas nie ochroni...
OdpowiedzUsuńCo do ksiażki to wydaje mi się interesująca, ale bardziej mam ochotę na ksiażki Barbary Kwiatkowskiej...
Tak, całkowicie się z Tobą zgadzam. Różnica rzeczywiście jest niewielka ale jak można przeczytać w książce Barbary Kwiatkowskiej SPF dotyczy jedynie promieniowania UVB, jednak tutaj jest haczyk bo zgodnie z normami UE wysokość ochrony przed drugim typem promieniowania UVA powinna wynosić minimum 1/3 deklarowanej wartości SPF.
UsuńI jak podaje krem SPF50 zabezpiecza na poziomie ok 16, natomiast SPF30 już tylko 10.
Kolejny argument o którym wspomina to fakt, że przy kremach z wyższym faktorem mamy szansę osiągnąć lepszą ochronę przed słońcem mimo nałożenia cieńszej warstwy bo jak twierdzi zależność wysokości faktora SPF od ilości zaaplikowanego kremu nie jest liniowa.
No i tak jak wspominasz - krem z filtrem (obojętnie jaki) należy reaplikować w ciągu dnia w zależności od tego ile czasu spędzamy na zewnątrz.
Jeżeli ktoś poszukuje wiedzy bardziej naukowej i opartej na badaniach to zdecydowanie lepszym wyborem będzie książka Pani Kwiatkowskiej :))
Często czytam recenzje książek i sama czasem też je piszę, ale dawno już nie czytałam tak rzetelnej recenzji. Przyznam bez bicia, że jeszcze nigdy nie kupiłam książki na temat dbania o urodę. Rytuał gejsz ciekawi mnie jednak od dawna, więc muszę dorwać tą pozycję. One mają tak piękne cery, że musi to być coś wyjątkowego. Fajnie byłoby odtworzyć chociaż po części to jak o siebie dbają choć nie chciałabym być jedną z nich.
OdpowiedzUsuńTak, życie gejsz bez wątpienia nie jest usłane różami, a ich styl życia jest wymagający i trudny jednak wiele osób tego nie wie i kiedy myślą o gejszy to widzą jedynie pięknie ubraną kobietę w eleganckie kimono ze wspaniałym makijażem. Tak więc nie dziwię się że nie chciałabyś być jedną z nich, bo mam zupełnie podobne odczucia :)
UsuńBardzo lubię poznawać tajniki azjatyckiej pielęgnacji. Właśnie czytam o.tym kolejna książę i myślę, że ta, o której piszesz ty na mojej liście będzie następna.
OdpowiedzUsuńO, jaki tytuł obecnie czytasz? :)
UsuńŁadnie wydana... ja lubię tego typu książki jako odprężenie i poznanie czegoś nowego :)
OdpowiedzUsuńJeżeli ktoś po raz pierwszy słyszy o japońskiej pielęgnacji to myślę że książka powinna spełnić jego oczekiwania i z pewnością go zaciekawi :))
UsuńKsiążka jest przepiękna - estetycznie, choć tematyka zupełnie nie moja. :)
OdpowiedzUsuńAle Twoja recenzja jest bardzo rzetelna i ciekawa. Świetny post! Pozdrawiam :)
http://coscudownego.blogspot.com
Bardzo miło mi to słyszeć! Cieszę się, że moja recenzja Cię zainteresowała :))
UsuńŚwietna recenzja. Zdecydowanie zachęciłaś do przeczytania tej książki.
OdpowiedzUsuńJa na chwilę oebcną zaczynam przygodę z koreańską pielęgnacją. Mam jedną książkę i zaczynam ją czytać, zapewne sięgnę po resztę. Jeśli chodzi o japońską pielęgnację to moja wiedza jest uboga. Jedyne co to swego czasu czytałam kilka książek o Gejszach i jedynie tam były wersy dotyczące rytuału pielęgnacji.
OdpowiedzUsuńMiłego dnia kochana!
U mnie początki z koreańską pielęgnacją sięgają już wielu lat wstecz, nim jeszcze na dobre pojawiła się na naszym polskim rynku więc można by rzec że jestem w tej kwestii prawdziwym weteranem :D
UsuńCo do książek o gejszach to też kilka czytałam - już nawet nie pamiętam tytułów i rzeczywiście w niektórych z nich było coś wspomniane o ich rytuałach pielęgnacyjnych, ale tylko mimochodem w znacznie mniejszej objętości niż w książce którą właśnie zrecenzowałam ;)
Powiem Ci, że już wizualnie bardzo podoba mi się ta książka, sama kolorystyka i rysunki w środku dodają jej uroku. Nie sądziłam, że to gejsze kiedyś wyznaczał trendy i że do zakładania kimona potrzebują pomocy garderobiany. Bardzo ciekawi mnie japońska, czy też w ogóle azjatycka pielęgnacja, tak więc z tym poradnikiem poszerzyłabym swoją wiedzę, bo np. o złuszczaniu z pomocą pudru z otrębów ryżowych nie słyszałam.
OdpowiedzUsuńTak, kimona są bardzo ciężkie i potrzeba wiele siły aby je założyć dlatego z tego właśnie powodu jest to podobno profesja dla mężczyzn :D
UsuńJa japońską pielęgnację znam bardzo pobieżnie mimo, że kupuję japońskie kosmetyki od czasu do czasu ;)
OdpowiedzUsuńJa akurat już wiele o niej czytałam na zagranicznych stronach, więc coś tam wiem i prawdopodobnie dlatego, książka Pani Tsai nie była dla mnie wielkim zaskoczeniem pod względem treści ;)
UsuńCo do japońskich kosmetyków, to też mam z nimi od czasu do czasu do czynienia, ale zdecydowanie częściej stawiam na koreańskie marki :P
Fajna pozycja, godna uwagi, gejsze to generalnie piękne kobiety, znające się na pielęgnacji
OdpowiedzUsuńTak, nie zaprzeczę że są niesamowicie piękne i od dawna je podziwiam za ich ciężką pracę oraz wytrwałość :)
UsuńBardzo lubię kosmetyki azjatyckie, chętnie po nie sięgam. Ksiązka zachwyca juz sama okładka - jest pięknie zaprojektowana- koniecznie muszę ja sobie sprawic :-)
OdpowiedzUsuńładny design książki, podoba mi się jej wykonanie :) co do treści- myślę, że dla Ciebie taka pozycja, to tak jak napisałaś- może jedynie pomóc usystematyzować wiedzę :) dla mnie natomiast- byłaby pełna zupełnych rewelacji :)
OdpowiedzUsuńOwszem, dla kogoś kto nigdy wcześniej nie interesował się tematem japońskiej pielęgnacji z pewnością będzie mega ciekawa i właśnie takim osobom polecam ją najbardziej! :*
UsuńTak jak już wspomniałam na instagramie - okładka całkowicie skradła moje serce. Te kolory są przepiękne i mam ochotę wyczarować sobie takie okładki na zeszyty czy kalendarz. Muszę przyznać, że byłam niesamowicie ciekawa jak wygląda w środku i widzę, że nawet tam jest piękna! Szkoda, że już sama treść nie robi już takiego szału. Zdziwiłam się trochę gdy przeczytałam liczbę stron - wydaje się znacznie grubsza. Kolejny raz ogromny plus za opisanie tak wielu rzeczy! No po prostu uwielbiam Twoje posty :)
OdpowiedzUsuńTak, to prawda. Gdy pierwszy raz miałam ją w ręce to też myślałam że jest grubsza i wystarczy na trochę więcej czasu czytania, a tu się okazało że przerobiłam ją w niecałą godzinę :( Szkoda, bo książka miała bardzo duży potencjał.
UsuńPrzeczytałabym z samej ciekawości. Dla mnie to niesamowite, jak ich pielęgnacja różni się od naszej. Chętnie dowiedziałabym się ciekawostek i szczegółów. Nie wiem,czy wyniosłabym coś dla siebie z takiej książki, bo jednak moja cera jest bardzo problematyczna i większość azjatyckich sztuczek jej nie sprzyja.
OdpowiedzUsuńTak, japońskie podejście do piękna jest zupełnie odmienne od europejskiego i to rzeczywiście niesamowite :)
UsuńJeżeli masz skórę problematyczną to warto poszerzyć obszar działania o zmiany w diecie i trybie życia - mi to na przykład bardzo pomogło. Prawdą jest, że jeśli zmiany na twarzy wynikają z wewnętrznego stanu organizmu to nawet najlepszy kosmetyk dużo nie zdziała :D
Nie słyszałam wcześniej o tej książce, ale zachęciłaś mnie do jej kupna :) Na pewno można się z niej wielu ciekawych rzeczy o pielęgnacji i podejściu do pielęgnacji. MÓJ BLOG
OdpowiedzUsuńTak, jeśli nie jesteś wtajemniczona w japońską pielęgnację to informacje, które autorka zamieściła w tej książce na pewno będą dla Ciebie nowością :)
UsuńZ książką jeszcze się nie spotkałam, ale mnie bardzo zaciekawiła :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! wy-stardoll.blogspot.com
Przyznam, że recenzja jest bardzo szczegółowa. A książka jest przepięknie wydana. To dla mnie trochę taki gadżet na półkę bo widzę, że treści tam za wiele nie ma. Sama bym jej sobie nie kupiła ale gdybym otrzymała w prezencie to z pewnością byłabym szczęśliwa :)
OdpowiedzUsuńTak, ta książka to niewątpliwie świetny pomysł na prezent bo mega ładnie się prezentuje i może zaskoczyć treścią, szczególnie osoby które o czymś takim jak japońska pielęgnacja nie miały jeszcze okazji usłyszeć :)
UsuńTo chyba nie dla mnie
OdpowiedzUsuńWygląd bardzo zachęca ♥
OdpowiedzUsuńTak, to niewątpliwie jedna z ładniej wydanych pozycji :*
UsuńBardzo ładne wydanie.
OdpowiedzUsuńTakich książek na półce nigdy dość. Okładka przyciąga spojrzenie ładna kolorystyka. O Koreańskiej pielęgnacji czytałam wiec o japońskiej także można poczytać wiedzy nigdy nie jest za malo
OdpowiedzUsuńWychodzę z tego samego założenia i uwielbiam dowiadywać się nowych rzeczy na temat pielęgnacji cery! :D
UsuńKyaah, kocham tego typu książki <3 Mam nadzieję, że szybko znajdzie się na mojej półce
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie wygląda! Muszę w końcu przeczytać którąś z tego typu książek, bo temat koreańskiej pielęgnacji zawsze mnie ciekawił :)
OdpowiedzUsuńhttps://karik-karik.blogspot.com/
Japońska pielęgnacja jest zupełnie różna od koreańskiej, więc jeśli interesuje Cię głównie ta druga to raczej nie będziesz z niej zadowolona ;)
UsuńNa pewno jest to gratka dla wszystkich miłośniczek azjatyckich kosmetyków i takiej pielęgnacji :)
OdpowiedzUsuńZaczynając czytać Twój wpis nakręcałam się na tę książkę, a skóra jak płatek wiśni już całkowicie mnie kupiła. Jednak jeśli nie zawiera wystarczającej ilości przydatnych informacji na temat metod pielęgnacji skór, które warto by było wcielić w życie, to chyba zrezygnuję... :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
https://fochoblog.blogspot.com/
Książka zawiera podstawową metodę czyli właśnie te 4 kroki, które wg autorki są używane przez gejsze i japonki. Jeżeli ktoś nigdy wcześniej nie miał styczności z tego typu pielęgnacją, to książka powinna go zadowolić :))
UsuńTwoja recenzja mnie zachęciła :)
OdpowiedzUsuńKsiążka jest super, bardzo mnie wciągnęła :D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że spełniła Twoje oczekiwania i że się nie zawiodłaś! :)
Usuńdosyć ciekawa książka, jeszcze pomyślę nad nią :)
OdpowiedzUsuńmiałam okazję szybko przejrzeć tę książkę od znajomej, ale koniecznie wypożyczę na dłużej :)
OdpowiedzUsuńta tematyka już od dawna mnie ciekawi
OdpowiedzUsuńno chyba się skuszę
OdpowiedzUsuńjapońska pielęgnacja to ogólnie ciekawy temat :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się, dlatego bardzo mnie cieszy że powstają na ten temat książki :)
UsuńZachęciłaś mnie do kupna
OdpowiedzUsuńpoważnie się zastanawiam czy ją kupić
OdpowiedzUsuńBardzo fajny zestaw, ja mam akurat cerę dosyć problemową, więc efekt rozświetlenia nie dla mnie. Ale mimo wszystko zestaw wygląda uroczo.
OdpowiedzUsuń