2/01/2019
Weleda, Silnie nawilżające kosmetyki z serii Skin Food - masło do ciała oraz balsam ochronny do ust
Hej dziewczyny,
W dzisiejszym wpisie chciałabym wam pokazać dwa, bardzo popularne kosmetyki z zielonej serii Skin Food, szwajcarskiej marki Weleda. Jest to moje pierwsze spotkanie z ich produktami pielęgnacyjnymi, dlatego gdy tylko przeczytałam że są naturalne oraz organiczne, to od razu zdecydowałam że z przyjemnością je przetestuję i opiszę dla was na blogu bo wydawały się być interesujące i warte uwagi.
W prawdzie rzadko sięgam po masła do ciała, ale zima sprzyja występowaniu wszelkiego rodzaju przesuszeń więc choć moja skóra na co dzień jest raczej normalna to nadal miałam co do niego dość spore oczekiwania, podobnie zresztą jak do masełka przeznaczonego do pielęgnacji ust które miało szersze pole do popisu ponieważ moje usta z kolei są spierzchnięte i trudne w pielęgnacji.
Czy kosmetyki dobrze się u mnie spisały i spełniły swoje główne zadanie którym jest super mocne nawilżenie? Jeżeli jesteście ciekawe, to zapraszam do dalszej lektury!
Co o kosmetykach pisze producent?
Weleda, Skin Food - Masło do ciała
Wykorzystując moc oryginalnego i dobrze znanego kremu Skin Food Weleda, nasze pachnące masło do ciała napełnia Twoją skórę wyjątkową kombinacją ekstraktów roślinnych. Bratek, nagietek i rumianek pomagają ukoić suchą skórę, a organiczne masło shea i masło kakaowe pozostawiają ją intensywnie odżywioną i miękką jak płatki kwiatów. Szybko wchłaniające się masło nie pozostawia tłustej warstwy na skórze, zapewniając jednocześnie trwałe nawilżenie. Całkowicie naturalna kompozycja zapachowa zawiera nutę wyczuwalnej słodkiej pomarańczy, aromatycznej lawendy i benzoesu balsamicznego. Zalecany zwłaszcza do suchej i bardzo suchej skóry Rozpieszczaj swoją skórę od stóp do głów!
Działanie:
- Długotrwała pielęgnacja bardzo suchej skóry
- Wyjątkowo bogata, szybko wchłaniająca się formuła
- Chroni skórę przed wysychaniem i zapewnia długotrwałe nawilżenie
- Natychmiastowa ulga i komfort dla skóry
INCI:
Water, Helianthus Annuus Seed Oil, Theobroma Cacao Seed Butter, Glycerin, Glyceryl Stearate, Citrate Butyrospermum Parkii Butter, Stearic Acid, Palmitic Acid, Pentylene Glycol, Rosmarinus Officinalis Leaf Extract, Chamomilla Recutita Flower Extract, Calendula Officinalis Flower Extract, Viola Tricolor Extract, Alcohol, Betaine, Carrageenan, Xanthan Gum, Lactic Acid, Glyceryl Caprylate, Sodium Lauroyl Lactylate, Fragrance, Limonene, Linalool, Benzyl Benzoate, Geraniol.
Weleda, Skin Food - Masło do ust
Długotrwała pielęgnacja bardzo suchej skóry. Wyjątkowo bogata formuła, która szybko się wchłania i jest łatwa w aplikacji. Chroni skórę przed wysychaniem i zapewnia długotrwałe nawilżenie.
Natychmiastowa ulga i komfort dla skóry. Do suchych, popękanych ust. Chroń swoje usta z Masłem do ust Skin Food!
Działanie:
- Intensywne odżywienie i ochrona bardzo suchych ust
- Chroni usta przed utratą nawilżenia
- Natychmiastowa ulga dla popękanych ust
- Tworzy ochronną barierę
- Odpowiednie dla osób z nietolerancją glutenu
INCI:
Helianthus Annuus Seed Oil, Lanolin Alcohol, Cera Alba, Glycerin, Viola Tricolor Extract, Rosmarinus Officinalis Leaf Extract, Chamomilla Recutita Flower Extract, Calendula Officinalis Flower Extract, Alcohol, Water, Fragrance, Limonene, Linalool, Geraniol.
Moja Opinia
Opakowanie
Balsam zamknięty jest w słoiko-podobnym opakowaniu wykonanym z białego, nieprzeźroczystego plastiku o pojemności 150 ml. Biorąc pod uwagę, że mówimy o produkcie przeznaczonym do pielęgnacji ciała, sądzę że to raczej niedużo ale oczywiście zależy to w głównej mierze od tego na jak wiele partii planujecie go nakładać. Szata graficzna produktu jest bardzo prosta, utrzymana w wyrazistych, zielonych kolorach co jest jedną z cech charakterystycznych całej serii Skin Food, w skład której wchodzi jeszcze masełko ochronne do ust o którym napisałam wam niżej, krem do pielęgnacji twarzy oraz krem do ciała o mniejszej pojemności.
Przy pierwszym otwarciu, po odkręceniu i zdjęciu wieczka ukazuje nam się zabezpieczenie w postaci srebrnej folii ochronnej. Jest to bardzo fajne rozwiązanie w przypadku kosmetyków naturalnych, które zawsze zachwalam bo daje pewność że produkt na pewno jest nowy oraz świeży aczkolwiek chciałabym zaznaczyć, że w tej sytuacji nie ma to aż tak dużego związku z terminem przydatności jak mogłoby się początkowo wydawać. Na naturalnych kosmetykach najczęściej nadrukowany jest słoiczek z określoną liczbą miesięcy, wskazującą przez jaki okres od momentu otwarcia można stosować dany produkt. W przypadku Weledy nie mamy jednak do czynienia z symbolem przydatności PAO, a zwykłą sprecyzowaną datą ważności, która widnieje na opakowaniach i najczęściej okres ten wynosi od 20 do 36 miesięcy, ale to oczywiście zależy od tego kiedy je nabędziecie.
Balsam aplikowałam głównie na nogi oraz bardziej przesuszone obszary takie jak kolana czy łokcie. Stosowany w taki sposób jest wbrew pozorom naprawdę wydajny i sądzę, że wystarczy mi na co najmniej pół roku, no chyba że zacznę go używać także na inne części ciała ale na razie nie mam takiej potrzeby. Bardzo żałuję, że producent nie dołączył szpatułki do aplikowania masełka, ponieważ nie za bardzo lubię wkładać palce do kosmetyków - jest to mało higieniczne, więc w tym przypadku używałam po prostu szpatułki która została mi po innym produkcie - mam ich naprawdę sporo bo w Korei to dosyć popularne rozwiązanie i często dołączane są do różnego typu kremów.
Konsystencja
Przechodząc do konsystencji, jest bardzo treściwa, bogata i puszysta, trochę jak takie zbite, półtłuste masełko w lekko kremowym kolorze. Jak dla mnie jest naprawdę mega przyjemna, ale nieznacznie oporna w rozprowadzaniu, przynajmniej na początku ponieważ zostawia smugi. Po kilkunastu sekundach rozcierania - pod wpływem ciepła dłoni oraz ciała, tekstura balsamu staje się bardziej wygodna w nakładaniu i całkowicie niewidoczna, no chyba że nałoży się zbyt dużą ilość. Nie zdziwiło mnie to ponieważ w składzie jest wiele naturalnych maseł, a te z natury mają stałą konsystencję i topią się dopiero pod wpływem wyższej temperatury. Podejrzewam że w okresie letnim produkt będzie znacznie bardziej miękki i plastyczny, ale tak czy inaczej przy obecnych mrozach także nie mogę narzekać. Miałam kiedyś masło Shea oraz Kakaowe w czystej postaci i uwierzcie mi na słowo - o wiele łatwiej aplikować taki balsam zmieszany z innymi olejami, niż te które przed chwilą wymieniłam.
Balsam wchłania się po mniej więcej 10-15 minutach, pozostawiając po sobie wyczuwalną ale jednocześnie lekką warstwę okluzyjną, która jest nieznacznie lepka jednak nie na tyle żeby brudziła ubrania. Zapewnia ona skórze uczucie nawilżenia oraz dzięki swojej okluzji chroni ją przed nadmiernym odparowaniem wody z jej powierzchni. O ile w przypadku produktów do pielęgnacji cery warstwa okluzyjna zazwyczaj mi przeszkadza, to jeśli mowa o kosmetykach do pielęgnacji ciała - zwłaszcza takich które stosuję na noc po kąpieli, to nie mam nic przeciwko. Przy obecnych mrozach naprawdę ją doceniam bo fajne zabezpiecza moją skórę, która jest bardziej narażona na różne uszkodzenia czy obtarcia.
Ach, no i nie mogę jeszcze nie wspomnieć o zapachu! Jest bardzo świeży, intensywny i cytrusowy. Jak podaje producent, do nadania kosmetykowi aromatu zastosowano naturalne olejki eteryczne, dlatego nie jest on chemiczny czy drażniący, a bardzo odprężający! Aplikacja tego balsamu to prawdziwa przyjemność dla zmysłów!
Skład
Na oficjalnej, polskiej stronie Weledy można znaleźć zarówno angielskie INCI, jak i skład przetłumaczony w całości na język polski, przy czym przy poszczególnych składnikach podlinkowana jest podstrona która prowadzi do opisu każdej z wymienionych substancji znajdujących się w produkcie dlatego miałam bardzo ułatwione zadanie przy okazji pisania posta. Jeżeli chcecie wiedzieć więcej o którymś z nich to tam was odsyłam, ponieważ we wpisie starałam się skupić jedynie na właściwościach pielęgnacyjnych, pomijając dane które były mniej istotne z mojego punktu widzenia.
W składzie produktu znajdziemy takie substancje jak Woda, Olej z pestek słonecznika o działaniu nawilżającym, Masło kakaowe działające na skórę jak bariera ochronna zapewniająca jej równowagę, Gliceryna o właściwościach higroskopijnych wykorzystywana jako substancja nawilżająca, Stearynian glicerolu z kwasem cytrynowym - emulgator oraz emolient sprawiający że skóra staje się delikatna, jedwabiście gładka i miękka w dotyku, Masło shea pozostawiające na skórze cienką warstwę o właściwościach wygładzających która pomaga zatrzymać wilgoć, Kwas stearynowy zapobiegający nadmiernemu parowaniu wody ze skóry, Kwas palmitynowy czyli substancja wspomagająca stabilizację emulsji, Glikol pentylenowy o właściwościach nawilżających i stabilizujących, Ekstrakt z liści rozmarynu lekarskiego o działaniu tonizującym stosowany do pielęgnacji skóry zmęczonej i bladej, Ekstrakt z kwiatów rumianku pospolitego o działaniu łagodzącym i wspomagającym regenerację skóry, Ekstrakt z kwiatów nagietka lekarskiego o działaniu wygładzającym, który także wspomaga regenerację, Ekstrakt z fiołka trójbarwnego tworzący na powierzchni skóry nawilżającą warstwę ochronną, Alkohol jako jeden ze składników stabilizujących i dezynfekujących, Betaina używana jako substancja nawilżająca gdyż uwalnia wcześniej wchłoniętą wodę, Carrageenan, Guma ksantanowa stosowana jako naturalny składnik żelujący i regulator lepkości, kwas mlekowy do regulowania wartości pH, Monogliceryd kwasu kaprylowego przywracający skórze naturalne lipidy, regulujący poziom nawilżenia, Laurynian mleczanu sodu o łagodnych właściwościach antymikrobowych, Naturalna substancja zapachowa pochodzące z mieszaniny olejków eterycznych, Limonen, Linalol, Benzoesan Benzylu oraz Geraniol.
Działanie
No ale teraz najważniejsze, czyli jak sprawdził się u mnie ten balsam. Te z was, które śledzą mnie od dłuższego czasu zapewne zauważyły że bardzo rzadko pojawiają się recenzję produktów do pielęgnacji ciała. Wynika to głównie z faktu, że o ile moja cera jest bardzo problematyczna, to skóra ciała normalna. Nie mam skłonności do przesuszeń na całej jej powierzchni, więc nie mam też potrzeby inwestować w kosmetyki pielęgnacyjne tego typu. Dlaczego więc skusiłam się na balsam z Weledy?
Odkąd borykam się ze skazą białkową to w kilku miejscach moja skóra jest bardzo sucha i ma skłonność do łuszczenia się, więc muszę ją obowiązkowo natłuszczać, zwłaszcza w okresie zimowym. Byłam bardzo ciekawa czy produkt ten sobie z tym poradzi i jak się okazało sprostał zadaniu w 100%. Balsam świetnie nawilża, chroniąc przy tym skórę przed zimnem. Sprawia, że staje się ona idealnie wygładzona, miękka i aksamitna w dotyku. Przyznam, że bardzo się z nim polubiłam i z ochotą nakładam go na ciało, nie traktując tego jak przykrego obowiązku, a coś co sprawia mi wiele radości bo wiem że świetnie zadba on o kondycję mojej skóry i dobrze ją renatłuści.
Nakładam go także po depilacji, ale tutaj mała uwaga - nie jest to raczej kosmetyk kojący ponieważ gdy mam jakieś podrażnienia po użyciu maszynki to wywołuje on delikatne szczypanie, więc w tej roli raczej go nie polecam, chociaż z drugiej strony jeśli stawiacie na inne, mniej inwazyjne sposoby pozbywania się zbędnego owłosienia to nie powinno być żadnego problemu i uczucia dyskomfortu.
Zalety Wady
- Dostępność - Szata graficzna
- Cena - Nie nadaje się do stosowania na podrażnioną skórę po depilacji maszynką
- Zapach
- Certyfikat Natrue
- Wydajność
- Naturalny i organiczny skład
- Nie testowany na zwierzętach
- Przyjemna i puszysta konsystencja
- Pozostawia lekką warstwę okluzyjną,
która zabezpiecza skórę
- Bardzo dobrze nawilża i renatłuszcza
- Sprawia że skóra staje się wygładzona,
miękka i aksamitna w dotyku
- Dosyć szybko się wchłania i nie brudzi ubrań
- Długi termin przydatności
MOJA OCENA:
O ile moja skóra na ciele nie jest z natury sucha, to usta są wręcz tego przeciwieństwem bo nie ma dnia żebym nie miała jakichś suchych skórek gdy nie nałożę wcześniej nawilżającego preparatu, a że mam ogromną słabość do matowych pomadek to jest to całkiem spory problem bo zazwyczaj podkreślają złą kondycję ust, dlatego gdy tylko dostałam ten balsam to od razu zabrałam się za jego testowanie mając nadzieję że temu zaradzi!
Balsam zamknięty jest w kartonowym opakowaniu, które zabezpieczone jest ochronnymi naklejkami, tak więc mamy pewność że produkt znajdujący się w środku jest całkowicie nowy i nieużywany. Podobnie jak miało to miejsce w przypadku balsamu, to i tym razem szata graficzna jest w odcieniach ładnej zieleni, co dosyć fajnie ułatwia rozróżnienie kosmetyków o silnych właściwościach nawilżających, które idealnie nadają się na zimę od innych linii pielęgnacyjnych znajdujących się w asortymencie marki Weleda.
Balsam znajduje się w tubce o pojemności 8 ml - trudno mi powiedzieć czy to dużo czy mało, ponieważ tak jak wyżej - to kwestia bardzo indywidualna. Mam znajomą która jest w stanie nakładać balsam ochronny kilka razy dziennie, natomiast ja aplikuję go tylko wieczorem oraz zdarza się że w czasie spacerów z psem, gdy jestem dłużej na zewnątrz, jest mróz i nie mam nałożonej kolorowej pomadki. Balsam ma mega błyszczące wykończenie, które jest lepkie i wyczuwalne - nie za bardzo w moim typie, przynajmniej do noszenia na co dzień, ale osobom które lubią błyszczyki powinno przypaść do gustu. Balsam dosyć wolno się wchłania więc jeżeli chce się go potraktować jako produkt nakładany na dzień to trzeba uważać żeby nie zabrudzić szalika bo to bardzo możliwe przy takiej konsystencji. Jest ona ciężka, treściwa, tłusta - przypomina mi wazelinę, ale to dobrze bo dzięki temu świetnie zatrzymuje w skórze nawilżenie i zapobiega ich wysychaniu. Zapach masełka do ust jest bardzo delikatny, ale wyczuwalny, jednak bardziej neutralny i nie tak przyjemny jak w przypadku balsamu do ciała.
Co znajdziemy w składzie? Tym razem na pierwszym miejscu mamy od razu nawilżający Olej z pestek słonecznika będący dobrym nośnikiem substancji aktywnych, następnie Alkohol lanolinowy, wosk pszczeli który dzięki cienkiej powłoce pozostawionej na skórze chroni ją przed wysychaniem, Gliceryna o właściwościach higroskopijnych i nawilżających, Ekstrakt z fiołka trójbarwnego tworzący na powierzchni skóry nawilżającą warstwę ochronną, Ekstrakt z liści rozmarynu lekarskiego o działaniu tonizującym, Ekstrakt z kwiatów rumianku pospolitego który łagodzi i wspomaga regenerację, Ekstrakt z kwiatów nagietka lekarskiego o działaniu wygładzającym, Alkohol pełniący rolę dezynfekującego stabilizatora, Woda, Naturalna kompozycja zapachowa składająca się z mieszanki olejków eterycznych, Limonen, Linalol oraz Geraniol. Ponownie chciałabym w tym miejscu przypomnieć, że jeżeli chcecie poczytać więcej o którymś ze składników to możecie zajrzeć na oficjalną stronę producenta gdzie znajdziecie o każdym z nich nieco więcej informacji.
Przechodząc do działania, to i tym razem się nie zawiodłam, a balsam do ust całkowicie spełnił moje oczekiwania. Bardzo szybko doprowadza usta do ładu, a w trakcie jego stosowania nie ma mowy o możliwości pojawienia się jakichkolwiek suchych skórek czy innych przesuszeń. Stają się one gładkie, odżywione i maksymalnie nawilżone, a do tego bardziej napięte i jędrne. Kolejnego dnia po jego zastosowaniu, makijaż wygląda o niebo lepiej. Podczas stosowania masełka miałam pewność że nie muszę obawiać się o popękane czy spierzchnięte usta przy okazji dłuższych pobytów na zewnątrz w czasie mrozów. Jestem naprawdę mile zaskoczona i każdego dnia z chęcią sięgam po ten kosmetyk. Towarzyszy mi już od dwóch miesięcy, a tak na oko nadal pozostało około połowy, ale nie jestem w stanie tego dokładnie stwierdzić ponieważ tubka wykonana jest z nieprzeźroczystego plastiku. Jeśli miałabym się do czegoś przyczepić to jedynie do wbudowanego aplikatora, który jest cały utłuszczony przez wzgląd na to że nakłada się nim balsam. Trzeba pamiętać o regularnym czyszczeniu, ale taki już urok opakowań tego typu więc poza kwestiami estetycznymi jakoś bardzo mnie to nie razi.
Zalety Wady
- Naturalny i organiczny skład - Mało higieniczny aplikator, trzeba pamiętać o jego czyszczeniu
- Cena - Szata graficzna
- Dostępność
- Wydajność
- Treściwa tekstura, dobrze zabezpieczająca usta
- Wykończenie podobnie jak w przypadku błyszczyku,
więc nadaje się na dzień
- Certyfikat Natrue
- Długi termin przydatności
- Bardzo dobrze nawilża, natłuszcza i chroni usta
- Zapobiega pojawianiu się suchych skórek
- Zabezpiecza usta przed pękaniem i pierzchnięciem
- Wygładza je oraz sprawia że są bardziej napięte i jędrne
MOJA OCENA:
Podsumowanie
Bardzo się cieszę, że miałam okazję poznać nową, naturalną oraz organiczną markę, która w dodatku jest naprawdę bardzo przystępna cenowo. Na początku nie spodziewałam się że oba kosmetyki, tak dobrze się u mnie sprawdzą, a tu proszę - okazało się, że w tak niskich cenach także można otrzymać dobre jakościowo produkty, które są warte polecenia!
Seria Skin Food idealnie nadaje się na obecną porę roku, gdy temperatury na zewnątrz nas nie rozpieszczają, a skóra wymaga dodatkowej ochrony. Balsam do ciała oraz masełko ochronne do ust, świetnie poradzą sobie z jej zabezpieczeniem dlatego warto się nimi zainteresować, nawet jeśli wasza skóra nie należy do suchych! Uwielbiam silnie nawilżające produkty, więc te z pewnością pozostaną ze mną na długi okres czasu bo stosowanie ich to prawdziwa przyjemność i również was do tego zachęcam! Marka Weleda posiada dwa certyfikaty - pierwszy Natrue związany jest z tym, że stosują naturalne składniki pochodzenia organicznego oraz nie testują na zwierzętach, natomiast drugi z nich, Vegan informuje o tym że kosmetyki nie zawierają takich substancji jak miód, pszczeli wosk, czy inne składniki pochodzenia zwierzęcego. Chciałabym jednak zwrócić waszą uwagę, że kosmetyki niekoniecznie muszą zawierać oba certyfikaty więc zawsze trzeba to dodatkowo sprawdzić i przykładowo seria Skin Food nie posiada ostatniego, bowiem mają w składzie między innymi pszczeli wosk czy lanolinę dlatego nie nadają się dla wegan.
W asortymencie marki Weleda znajduje się wiele innych kosmetyków, w tym do pielęgnacji twarzy, więc jeśli będę miała okazję to z pewnością jeszcze po coś sięgnę bo mają cudowne, naturalne składy a jak wiecie przywiązuję do tego bardzo dużą wagę. Kosmetyki możecie nabyć zarówno stacjonarnie, w takich sklepach jak chociażby Hebe, Super Pharm czy Empik, oraz online - poniżej podlinkowałam dla was kilka przykładowych miejsc.
Weleda, Masło do ciała z serii Skin Food:
Apteka Melissa ~ 70 zł (150 ml)
Apteka Olmed ~ 42 zł (75 ml)
Kopalna Zdrowia ~ 45 zł (75 ml)
Kopalnia Zdrowia ~ 27 zł (30 ml)
Weleda, Masło ochronne do ust z serii Skin Food:
Apteka Melissa ~ 30 zł
Apteka Gemini ~ 30 zł
Co sądzicie o tych kosmetykach dziewczyny? Znacie markę Weleda? Czy może podobnie jak ja jeszcze kilka miesięcy temu, słyszycie o niej dzisiaj po raz pierwszy? Używacie silnie nawilżających kosmetyków do ciała albo pomadek ochronnych do ust? :)
Gdzieś już słyszałam o kosmetykach marki Welda. Jednak trudno mi sobie przypomnieć kiedy to było. Mniejsza o to, ciekawi mnie jak sprawdziłyby się u mnie. Szczególnie ten balsam do ust. Ostatnio mam bzika na punkcie pielęgnacji ust ;D Wszelkie pomadki i balsamy do ust są u mnie jak najbardziej pożądane :-) No i widzę że ma sporo zalet a malutko wad. Nie pozostaje mi nic innego jak gdzieś go "dorwać" i wypróbować :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Balsam dostępny jest stacjonarnie w bardzo wielu miejscach, więc na pewno bez problemu znajdziesz go w swojej okolicy! Też mam bzika na punkcie wszelkiego rodzaju produktów do ust - zwłaszcza matowych, a to masełko z Weledy bardzo fajnie przygotowuje moje usta na nałożenie produktów kolorowych kolejnego dnia bo idealnie wygładza i nawilża. Zdecydowanie polecam!
UsuńSłyszałam o tych kosmetykach. Jest dość duży wysyp (ostatnio) o nich, ale jakoś nie wiem...
OdpowiedzUsuńTak, to prawda. Ostatnio zrobiło się o Weledzie dosyć głośno wśród bloggerów ponieważ prowadzona była kampania z platformy Zblogowani i sporo osób dostało do przetestowania te kosmetyki z serii Skin Food :)
UsuńMasło do ciała jest moim ulubieńcem :)
OdpowiedzUsuńTak, to masełko to zdecydowanie bardzo dobry kosmetyk! :)
UsuńO marce słyszałam ale nie miałam okazji jej poznać.
OdpowiedzUsuńWeleda jest niezwykle popularna w Europie, a także w Polsce - też wcześniej o niej nie słyszałam i dopiero kiedy dostałam oba kosmetyki do przetestowania to przykuła moją uwagę :D
UsuńSkóra mojego ciała ostatnio wola o pomoc. Jest strasznie przesuszona aż mam białe miejsca😲. Musze zacząć się smarować a dokładnie to znaleźć coś silnie nawilżającego aby działało od razu. Może masło pójdzie na próbę
OdpowiedzUsuńWarto spróbować! Skoro daje radę przy mojej atopowej skórze, to u Ciebie też zapewne zdziała wiele dobrego :)
UsuńJak zwykle można u Ciebie liczyć na bardzo wyczerpującą i wartościową recenzję. Cieszę się, że napisałaś o kosmetykach nawilżających, bo to coś akurat dla mnie. Co prawda zimą nie powinno się ich stosować z rana (mrozy... grrr), ale na noc jak najbardziej. Brakowało mi informacji o cenach, ale i je znalazłam :) Z tą podrażnioną skórą to norma, mało który kosmetyk może być na nią nałożony. Dziękuję za polecenie i będę pamiętać o tej serii przy okazji zakupów kosmetycznych.
OdpowiedzUsuńDlaczego nie można stosować z rana kosmetyków nawilżających? Czy masz przez to na myśli że z powodu mrozów mogą zaszkodzić skórze? Jest to jeden z mitów o którym Barbara Kwiatkowska wspominała w drugiej części swojej książki o pielęgnacji inspirowanej azjatycką. Kosmetyki nawilżające można nakładać o każdej porze roku, a zimą to bardzo ważne i wręcz wskazane żeby zabezpieczać skórę przed wyjściem na zewnątrz ponieważ niskie temperatury bardzo jej szkodzą ;)
UsuńTa szata graficzna to rzeczywiście nie za ciekawa. Ludzie są najczęściej wzrokowcami i lubią, żeby ich zakupy były również estetyczne. Sama mam wychuchaną półeczkę z kosmetykami, na której stoją same cuda i bardzo się denerwuję kiedy mąż próbuje postawić na niej coś swojego. Myślę, że na tym firma może sporo tracić. Jeżeli chodzi o działanie to wygląda zachęcająco.
OdpowiedzUsuńTak, szata graficzna niczym szczególnym się nie wyróżnia i gdybym przechodziła obok nich w sklepie to raczej nie przykułyby mojej uwagi :D Ale jak mówi słynne powiedzenie - nie ocenia się książki po okładce i w tym przypadku sprawdza się to w 100% bo mimo dosyć nudnych opakowań, kosmetyki same w sobie są świetne i bardzo fajnie działają na skórę :)
UsuńOba produkty mam i podbiły moje serducho ;)
OdpowiedzUsuńSuper, cieszę się że u Ciebie również się sprawdziły! <3
UsuńTyle się naczytałam o tych produktach, że poczułam przesyt zanim zdążyłam je osobiście poznać :D
OdpowiedzUsuńHah, też może się tak czasami zdarzyć :D Chociaż przyznam że u mnie jest najczęściej odwrotnie i kiedy często widzę jakieś kosmetyki to zaczynają mnie coraz bardziej ciekawić - jestem chyba bardzo wzorowym konsumentem podatnym na marketing xD
UsuńAle ma to też swoje granice, bo gdy widzę że skład jest do niczego to też zaczyna mnie to wtedy irytować, wiec wszystko zależy od konkretnej marki i tego co mają do zaoferowania.
Szkoda, że to masło nie nadaje się do stosowania po depilacji. Dla mnie to jest ważne, żeby nic mnie nie piekło. Pamiętam jak kiedyś zrobiłam sobie depilacje i potem umyłam się mydłem. Strasznie mnie piekło, po mydle Aleppo nie miałam tego problemu :)
OdpowiedzUsuńTo zależy od formy depilacji. Maszynka często podrażnia także skórę, natomiast krem, wosk czy depilator już nie i wtedy masełko nie wywołuje dyskomfortu po aplikacji :) Co do mydła Aleppo to mam je w planach!
UsuńJa dotąd nie miałam do czynienia z marką Weleda, nawet nigdzie wcześniej ich nie widziałam ani o nich nie słyszałam. Dopiero niedawno, dzięki blogom, mogłam się bliżej zapoznać z tymi produktami. Nie mam więc o ich opinii i nie wiem, czy w najbliższym czasie się to zmieni, bo jakoś mocno mnie nie kuszą. Poza tym moje zapasy w tych kategoriach skutecznie stopują mój potencjalny zapał do zapoznania się z nimi :)
OdpowiedzUsuńU mnie sytuacja jest bardzo podobna i pierwszy raz usłyszałam o nich dopiero jakoś w grudniu bo organizowali kampanię blogerską :) Potem jak zrobiłam mały research to okazało się że wbrew pozorom są naprawdę mega popularni, nie tylko w Polsce ale i w Europie.
UsuńMarkę Weleda miałam przyjemność poznać dopiero niedawno i co dziwne, wcześniej praktycznie o niej nie słyszałam. Dopiero od grudnia tak o nich głośniej się zrobiło w blogosferze. Produkty bardzo mi się spodobały od pierwszego użycia i cieszę się,że w końcu je poznałam :)
OdpowiedzUsuńTo świetnie, że u Ciebie także dobrze się spisały! :)
UsuńSama nie wiem który produkt chciałabym poznać najpierw. Prezentują się całkiem fajnie. Dość głośno jest o nich ostatnio w blogosferze i większość osób je chwali . Muszę koniecznie je poznać osobiście.
OdpowiedzUsuńCzytalam sporo na temat ich na kilku blogach . Dosc głośno ostatnio w blogosferze o tej marce. Jestem ciekawa czy balsam do ust zrobiłby na mnie pozytywne wrażenie. Szukam czegoś dla siebie
OdpowiedzUsuńBalsam do ust jest cudowny, a mam naprawdę spore oczekiwania względem produktów tego typu bo moje usta są niestety mega wymagające i byle jaki produkt nie przywróci im dobrej kondycji :D
UsuńUwielbiam oglądać Twoje zdjęcia - zawsze są tak profesjonalne i piękne, że nie można od nich oderwać oczu.
OdpowiedzUsuńCo do kosmetyków, to mam je w swoim domu. Zdecydowanie moim faworytem jest masełko do ust, które wg mnie jest genialne i dzięki niemu nauczyłam się "smarować" usta :)
Zgadzam się, masełko to naprawdę dobry kosmetyk który wykazuje wiele dobroczynnych właściwości w pielęgnacji przesuszonych czy odwodnionych ust! Zimą, w czasie chłodów jest dla nich prawdziwym ratunkiem :)
UsuńPS. Cieszę się, że podobają Ci się moje zdjęcia kochana! <3
od pewnego czasu mam oko na te kosmetyki, podoba mi się zwłaszcza masło do ciała, bo przy mojej suchej skórze szukam kosmetyków silnie i długotrwale nawilżających
OdpowiedzUsuńW takim razie to masło powinno być w sam raz dla Ciebie, bo bardzo intensywnie nawilża ;)
Usuńpierwszy raz słysze o tej firmie ale fajnie opisałas wszytsko szczegółowo- masz racje opakowanie nie powala ale zaciekawiło mnie to masło ochronne do ust
OdpowiedzUsuńMasełko do ust jest cudowne i z ogromną przyjemnością sięgam po nie każdego dnia więc mogę szczerze polecić :)
UsuńNajlepsze kosmetyki to właśnie takie które perfekcyjnie nawilżają skórę albo rozświetlające, jak Pixi:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Cleo
www.justcleo.pl
Ach, na Pixi się czaję ale jeszcze nic od nich nie miałam :D
Usuńmasełka zimą jak najbardziej :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że balsam nie nadaje się po depilacji. My usuwamy owłosienie woskiem i każdy krem daje bardzo nieprzyjemne uczucie szczypania a czasem pieczenia i do tej pory nie trafiłyśmy na balsam idealny :/
OdpowiedzUsuńSzkoda, że jak dotąd nie znalazłyście niczego skutecznego po depilacji. Trudno mi coś doradzić bo do wosku mam bardzo negatywne podejście - próbowałam na ciepło i na zimno i nigdy nie jestem zadowolona z efektów dlatego dałam sobie spokój, w końcu jest wiele innych metod xD Wiele dziewczyn bardzo chwali łagodzące działanie aloesu, może taki czysty żel coś by zaradził?
UsuńNie miałam nigdy wcześniej tych kosmetyków, ale o marce słyszałam kilka razy. Zawsze wydawało mi się, że to polska marka, a jednak nie haha :D Będę musiała zapamiętać, że szwajcarska ;p Szkoda, że masełko szczypie po goleniu, to dla mnie z pewnością minus produktu, więc nie wiem czy bym się na nie zdecydowała, chociaż podoba mi się naturalny skład. Masełko do ust z pewnością przypadłoby mi do gustu <3
OdpowiedzUsuńZgadza się, naturalne składy to ogromna zaleta tych kosmetyków! :)
UsuńBrzmi zachęcająco
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc o marce słyszę po raz pierwszy :) na początku wydawała mi się znajoma, ale to po prostu bardzo podobna nazwa to kosmetyków do włosów i coś mi tutaj nie pasowało :D zdecydowanie przydałby mi się ten balsamów do ust, w chłodniejsze dni mam problemy z ich suchością :(
OdpowiedzUsuńredamancyy.blogspot.com
Właściwie przy kuracji Izotekiem potrzebuje nawilżenia to i ja spróbuje:)
OdpowiedzUsuńTak, słyszałam że Izotek jest skuteczny w walce z trądzikiem ale jednym z efektów ubocznych jest właśnie mocne przesuszenia :(
UsuńW tej sytuacji, takie masełko powinno fajnie się sprawdzić i poprawić kondycję skóry, ale skonsultuj to najpierw z dermatologiem ;)
Miałam kilka kosmetyków z tej marki, lubiłam na przykład krem pod oczy natomiast produkty do włosów są dl amnie nieporozumieniem. Tej serii jeszcze nie próbowałam ale na pewno będzie moja:)
OdpowiedzUsuńO, w takim razie będę uważać na kosmetyki do włosów - jeszcze nie miałam okazji żadnego próbować ale mnie do tego skutecznie zniechęciłaś :D
UsuńNie miałam tych produktów, ale może się skuszę, bo brzmią bardzo ciekawie :)
OdpowiedzUsuńnie kojarze tych produktow ani producenta
OdpowiedzUsuńuwielbiam skin fooda
OdpowiedzUsuńTo masło do ciała mnie zaciekawiło. Może znajdę u siebie :)
OdpowiedzUsuńWarto poszukać bo ta marka jest dość popularna więc powinnaś bez problemu je znaleźć! :)
Usuńteraz mi się przyda coś silnie nawilżającego :)
OdpowiedzUsuńChętnie coś z tej serii wypróbuję
OdpowiedzUsuńnie znam tych produktów ;))
OdpowiedzUsuńCos dla mnie
OdpowiedzUsuńZdecydowanie muszę wypróbować :)
OdpowiedzUsuńWidzę że i Ty również robisz sobie przerwę w blogowaniu;-) Masło do ciała kusi mnie bardzo!
OdpowiedzUsuńTak, ostatnio dosyć rzadko publikuję bo mam masę spraw w życiu prywatnym i po prostu brakuje mi czasu na bloga :(
Usuńmam suchą skórę po zimie, tak więc chętnie wypróbuję masełko
OdpowiedzUsuńInteresujące produkty
OdpowiedzUsuńDla mnie to totalnie nowa dla mnie marka, wygląda interesująco
OdpowiedzUsuńPrzydałoby się takie mega nawilżenie
OdpowiedzUsuńProdukty wydają się fajne ^^ może wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńŚwietna sprawa. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńAkurat ja również mam całą masę kosmetyków z tej firmy i muszę przyznać, że bardzo mi one odpowiadają. Również czasami chodzę do gabinetu kosmetycznego http://elite-kosmetologia.pl/ jeśli chcę mieć chwilę dla siebie oraz zażyć relaksu. Polecam go na pewno każdej kobiecie.
OdpowiedzUsuńNiezwykle istotne jest to, aby wybierać kosmetyki z dobrymi składami, dostosowane do naszego typu cery. Ciekawe propozycje dla kobiet po czterdziestym roku życia ma polska firma Dabi'a. Są to programy Inner Outer Care, które składają się z odpowiednio dopasowanych kosmetyków oraz suplementów diety. Działają one synergicznie, dzięki czemu kompleksowo uzupełniają codzienną dietę oraz pielęgnację.
OdpowiedzUsuń